środa, 28 lutego 2024
Przesłanie 1 Listu Jana
wtorek, 13 września 2022
Obietnica wysłuchanej modlitwy
(fragment kazania)
"Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy" (1 J 5:14-15).
„Czy wiecie, dlaczego
nie zawsze od razu Bóg odpowiada na nasze modlitwy? Ponieważ chce z nami
rozmawiać, a czasami jest to jedyny sposób, aby nas zmusić do rozmowy”. – John Eldredge
Dziecko prosi o prezent, ale czasami musi poczekać na urodziny, by go
otrzymać.
Oczywiście jest więcej biblijnych warunków wysłuchanej modlitwy: wiara, wytrwałość, ale Jan zachęca do ufnej postawy w modlitwie. A nie zwątpienia. Kiedy dziecko prosi o jakiś prezent na Boże Narodzenie, rodzice zwykle kupują mu to. Kiedy jest wigilia i moment wręczenia prezentów, dziecko spodziewa się, że pod choinką dostanie to, o co prosiło. I kiedy dostaje tę wymarzoną rzecz woła: Wiedziałem! Tak powinniśmy prosić Boga. Jeśli prosimy Go zgodnie z Jego wolą, powinniśmy każdy nowy dzień zaczynać od oczekiwania Jego odpowiedzi. Jeśli wiemy, że słyszy, wiemy, że otrzymamy.
Nasza tendencja jest często odwrotna. Jesteśmy zaskoczeni, gdy Bóg odpowie na naszą modlitwę. A raczej to niewysłuchane modlitwy powinny nas zaskakiwać.
Np. czasami dziecko prosi o grę wideo, a dostaje pod chudzinę klocki. Czasami człowiek z wiarą prosi o pokój, a pokoju nie ma. Jak to wyjaśnić? Jak to współgra z obietnicą, o której mówi Jan? Jedną z części odpowiedzi jest to, że Bóg jest suwerenny. Nie kontrolujemy Boga i nie manipulujemy Nim.
Dalej, musimy ufać, że to, co Bóg obiecuje i robi jest dla dobra Jego ludu. On wie doskonale co chcemy, lepiej niż my. Np. rodzice mają trzy córki i gdy żona jest w ciąży z czwartym dzieckiem – ojciec prosi o choćby o jednego syna. Lecz okazuje się, że Bóg daje mu czwartą córkę. J
Wniosek powinien być prostu taki: Bóg wie, że czwarta córka jest dla nich lepsza niż jeden syn. I powinni przyjąć to wielką radością! Prosimy o pokój i ciszę, lecz Bóg zsyła na nas trudy i przeciwności. Jak to odczytać? Np. tak, że Bóg wiedział, że w tym okresie spokój nie będzie dobry dla nas. Bo np. czasy pokoju tworzą słabych ludzi. Trudne czasy zaś tworzą silnych ludzi. Być może Bóg właśnie formuje w czasie wojen i niepokoju ludzi pełnych poświęcenia, odwagi, siły.
Ktoś prosi o wysokopłatną pracę w znanej firmie. Lecz Bóg daje pracę w małym Domu Seniora, gdzie ktoś opiekuje się starszymi ludźmi. Bóg wie, że jest to lepsze dla tej osoby i dla Bożego Królestwa. Może na ten czas, może na dłużej. Ale odczytaj to w ten sposób: Ja nie wiem. Ale to nie problem. Mam obok siebie Boga, który wie i chce dla mnie tego co najlepsze. I On wie, co jest najlepsze dla mnie lepiej niż ja.
Jak z dzieckiem, które widzi jak produkują cukierki i woła do mamy: Ja chcę ten i ten i ten! Na co mama: Nie będzie nawet jednego. Sorry młody przyjacielu.
Czy
mama chce źle? Nie. Ona kocha dawać dziecku prezenty. Kocha dawać to, o co
prosi. Ale wie też, że w tym momencie dawanie dziecku aż tylu słodyczy nie
będzie dla niego dobre.
Zatem problem
niewysłuchanej modlitwy to często problem naszych pragnień. Często chcemy co my
chcemy, a nie to, czego potrzebujemy.
Zbyt wiele osób tak się modli: „Boże, oto, co leży mi na sercu. Błagam, spełnij moje pragnienia, zrób to dla mnie”. Powinniśmy jednak mówić: "Boże, oto, co leży na Twoim sercu. Proszę spełnij swoje pragnienia we mnie”. – Emerson Eggerichs
Czasami zatem otrzymujemy nie to o co prosiliśmy. Ale
nie powinno nas to martwić. Możemy uznać, że jest po prostu lepsze niż to o co
prosiliśmy.
To tak
jak w opowiadaniu CS Lewisa „Koń i jego chłopiec” chłopiec o imieniu Szasta i
dziewczynka Arawis w trakcie swej niebezpiecznej podróży są ścigani przez lwy
lub walczą z nimi. Spotykają także bardzo dziwnego domowego kota. Te groźne
zwierzęta powstrzymują ich przed podążaniem w kierunku, w którym dzieci chcą
zmierzać i wymuszają na nich obranie innej ścieżki.
Dzieci były przerażone i
pełne niepewności. Na końcu są jednak zaskoczone i bardzo poruszone, gdy
odkrywają, że te wrogie lwy i dziwny kot na ich drodze były w rzeczywistości
jedną i tą samą osobą – Aslanem – lwem, którego CS Lewis używa jako symbolu
Chrystusa.
Gdyby te lwy nie
przestraszyły ich, dzieci obrałyby inny kierunek i zostały pojmane przez wroga
i natychmiast skazane na śmierć lub dostałyby się do niewoli. Czyli presja
spowodowana atakami bestii okazała się w rzeczywistości Bożym
błogosławieństwem, które sprowadziło ich na bezpieczną ścieżkę.
Być może my również
odkryjemy, że to, co wydawało nam się przeszkodą do realizacji naszych planów
było w rzeczywistości Bożą ręką, by odwieść nas od złych ludzi lub przykrych
doświadczeń.
piątek, 26 sierpnia 2022
Jak nóż w masło
wtorek, 19 lipca 2022
Rozsądzanie i kochanie
Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie. Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie. Oni są ze świata; dlatego mówią, jak świat mówi, i świat ich słucha. My jesteśmy z Boga; kto zna Boga, słucha nas, kto nie jest z Boga, nie słucha nas. Po tym poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu.(1 List Jana 4:1-6)
Cała część w 1 Liście Jana 4:1-6 o badaniu duchów jest osadzona w kontekście słów Jana o miłości brata i bliźniego. Apostoł miłości, jak nazywany jest Jan pisze o rozsądzaniu duchowej rzeczywistości i jasno mówi o duchu antychrysta i zwodzicielach. Tu nie ma sprzeczności. Badanie duchów jest aktem miłości, którego celem powinno być uchronienie innych przed popadnięciem w śmiertelny błąd. Miłość i rozsądzanie są oba osadzone na Ewangelii. Bóg przychodzi ze swoim światłem na ciemny świat. Bóg osądza i wypędza ciemność i wnosi światło. A robi to dlatego, że kocha człowieka. Dlaczego Jezus wchodził w konfrontację z demonami, które więziły ludzi? Ponieważ kochał tych ludzi. Dlaczego Bóg zniszczył niegodziwy świat wodami potopu? Ponieważ kocha świat i nie chce, aby grzech, aby niegodziwcy niszczyli świat. Sąd nad ciemnością jest aktem miłości wobec tych, którzy pragną żyć w światłości.
Interwencja policji wobec agresywnego wobec swojej żony i dzieci sąsiada jest aktem dobroci wobec tych, którzy chcą wieść uczciwe, ciche, sprawiedliwe życie.
Dlaczego Jezus mówi do nas: wyjdź na światło, porzuć grzech? Ponieważ kocha Cię. Ponieważ grzech zniekształca nasze człowieczeństwo i zdolność kochania.
Z rozsądzaniem i miłością wiąże się jeszcze jedna rzecz. Nie będziemy potrafili rozsądzać we właściwy sposób bez miłości. Może będziemy myśleli, że widzimy wyraźnie zło, błąd, grzech, ale jeśli nie kochamy człowieka, Jan mówi, że nie będziemy widzieli wyraźnie. Każdy, kto w Biblii przychodził z prorockim napomnieniem do grzesznika musiał najpierw kochać tych ludzi. Jezus płakał nad Jerozolimą. Jeremiasz płakał nad odstępczym Izraelem. Paweł wyrażał pragnienie nawrócenia jego rodaków. Jeśli chcemy wzywać kogoś do opamiętania, nawrócenia, upewnijmy się, że ten ktoś widzi naszą miłość do niego, że nasze słowa są podyktowane miłością, a nie radykalizmem, przekonaniem, że muszę być wierny, więc mam teraz zdzielić kogoś Biblią przez głowę. „Och, co za bał chwalczy naród! Niech zginą!”.
Zatem Jan jest apostołem miłości, która nie zachęca nas do tchórzostwa mylonego dziś z tolerancją. Nie zachęca nas do tchórzliwej akceptacji zła. Kontekstem słów Jana jest miłość bliźniego, ale i odwaga.
Fałszywi prorocy w czasach Jeremiasza prorokowali o pokoju dla Jeruzalemu i Judy. Mówili pokój, pokój, ale nie było pokoju (Jer 6:14; 8:11). Jeremiasz mówił prawdę, że nie będzie pokoju. I skończył uwięziony w błotnistym dole. Fałszywi prorocy będą mówili to, co podoba się ludziom, by zyskać wiernych, popularność i bogactwo.
My zaś nie powinniśmy obawiać się używać takich słów jak odstępstwo. Nie każdemu duchowi wierzcie, tylko dlatego, że ma słowo Jezus na ustach, słowo „kościół” w nazwie; słowo „Bóg” w pieśniach. Sprawdzajcie duchy z Biblią w ręku. Sprawdzajcie moje nauczanie z Biblią w ręku. To jest pewny fundament, który uchroni nas przed kłamstwem i zwiedzeniem, dzięki któremu prawda przetrwała w czasie, zaś odstępczy nauczyciele, prorocy, kultury odeszły w zapomnienie.
środa, 6 lipca 2022
Jak rozpoznawać duchy?
Jan mówi o innym kryterium rozpoznawania duchów. Kryterium jest takie: posłuchaj co ten człowiek głosi. To wiele powie jakiego on jest ducha.
Jednym z przejawów zwiedzenia jest kłamstwo na temat osoby Jezusa. Ale jest inne zagrożenie. Wypowiedzi takich ludzi często zaczynają się od stwierdzenia: Tak mówi Pan. Albo: Mam dla Ciebie Słowo od Pana. Przypisują sobie moc Bożą, której rzekomo używają do wypędzania demonów, uzdrawiania itd.
Fałszywi prorocy mogą nawet pokazywać dowody swojej służby. „Zobacz, ten co przyszedł na spotkanie chory, wyszedł o własnych siłach!” Ale pamiętajmy, że nawet nadnaturalna moc nie musi świadczyć o jej Bożym pochodzeniu. W Egipcie byli magowie, którzy do pewnego stopnia potrafili naśladować znaki, które Bóg czynił przez Mojżesza. W NT występuje Szymon Czarnoksiężnik, który przez długi czas zdumiewał ludzi swoją magią (Dz 8:11). Bóg ostrzega i nie przepraszamy za to:
5 Mj 13:2-6
(2) Jeśliby powstał pośród ciebie prorok albo ten, kto ma sny, i zapowiedziałby ci znak albo cud, (3) i potem nastąpiłby ten znak albo cud, o którym ci powiedział, i namawiałby cię: Pójdźmy za innymi bogami, których nie znasz, i służmy im, (4) to nie usłuchasz słów tego proroka ani tego, kto ma sny, gdyż to Pan, wasz Bóg, wystawia was na próbę, aby poznać, czy miłujecie Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej. (5) Za Panem, waszym Bogiem, pójdziecie i jego będziecie się bać, i jego przykazań przestrzegać. Jego głosu będziecie słuchać, jemu będziecie służyć i jego się trzymać. (6) A ten prorok albo ten, kto ma sny, poniesie śmierć, gdyż namawiał do odstępstwa od Pana, Boga waszego, który was wyprowadził z ziemi egipskiej i wykupił cię z domu niewoli, aby cię sprowadzić z drogi, którą Pan, Bóg twój, nakazał ci iść. Tak wyplenisz to zło spośród siebie.
Czyli to nie nadprzyrodzone zjawisko jest czymś, co ma cię przekonać. Pytanie brzmi: czego naucza, do czego prowadzi ten, za którego pośrednictwem dzieją się nadprzyrodzone, niewyjaśnione rzeczy?
I cały czas pamiętajmy, że odpowiedzialność za badanie duchów spoczywa na każdym wierzącym. Jan nie zwraca się jedynie do pastorów i starszych. Każdy z nas ma rozsądzać czy poselstwo jest od Boga. To oznacza, że musimy się rozwijać, dojrzewać w naszym poznaniu Słowa Bożego. Nie mamy być minimalistami, którym wystarczy bycia zbawionym.
Jak napisał David Jackman: Jeżeli mamy zachować nasz pozytywny biblijny stosunek do Jezusa, musimy mieć negatywny stosunek do błędu.
Bóg poważnie traktował swoje Słowo. Jeśli ktoś w Jego imieniu fałszywie prorokował, nie była to po prostu opinia: A bo to charyzmatyczny brat i wierzy w proroctwa. Było to wykradanie Bożych Słów, albo podszywanie się pod Boże Słowo, nazywanie Bożym Słowem czegoś, co nim nie było. Bóg nakazał reagować zgodnie z rangą tego przewinienia, ponieważ niosło ono dramatyczne szkody dla tych, którzy szli za tym.
5 Mj 18:20-22
(20) Wszakże prorok, który ośmieli się mówić w moim imieniu słowo, którego mu nie nakazałem mówić, albo który będzie przemawiał w imieniu innych bogów, taki prorok poniesie śmierć. (21) A jeśli powiesz w swoim sercu: Po czym poznamy słowo, którego Pan nie wypowiedział? (22) Jeżeli słowo, które wypowiedział prorok nie w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział, lecz w zuchwalstwie wypowiedział je prorok; więc nie bój się go.
Jedną z cech fałszywych proroków jest to, że nie chcą uczyć się z mądrości kościoła. Nie obchodzi ich, w co wierzył kościół, co nauczali ojcowie i doktorzy kościoła w pierwszych wiekach, co nauczali reformatorzy kościoła, nie czytają komentatorów biblijnych, nikogo nie cytują. Mają własne objawienia lub dzielą się prywatną interpretacją Biblii. Dlatego dobrze jest zadać sobie pytanie kiedy słyszycie jakąś naukę: gdzie, kiedy i kto w to wierzył przed tobą? Czy jest to nauka kościoła sformułowana np. wyznaniach wiary? Czy może uważasz, że prawda przyszła wraz z tobą, a cały lud Boży się myli?
Niestety żyjemy w czasach, w który dokonywanie rozróżnień i ocen dobra i zła, prawdy i kłamstwa jest passe. Nowa religia nazywa się AW: Akceptacja Wszystkiego. Każdy ma swoją prawdę i każdy dociera z nią do swoich followersów. Ty masz swoje zasięgi i docieraj ze swoją prawdą do swoich followersów.
Nie każdemu duchowi wierzcie – te słowa Jana są na czarnej liście. Jan jest na czarnej liście. Bóg jest na czarnej liście.
John Stott napisał: Niewiara (w kłamstwo) jest znakiem duchowej dojrzałości.
sobota, 2 lipca 2022
Stół i strach?
Apostoł Jan mówi, że nie mamy się bać, a miłość usuwa strach (1 Jn 4:16-21). Mówi, że w życiu chrześcijańskim nie ma miejsca na niewolniczy strach. W życiu chrześcijańskim nie ma miejsca na podejrzenie, że Bóg chce nas skrzywdzić.
Czasami jednak pojawia się
w nas obawa. Grzeszymy, a sumienie nas terroryzuje i myślimy, że prędzej czy
później Bóg nas dopadnie. Albo coś złego dzieje się w naszym życiu i szukamy
grzechu, który to spowodował. Boimy się naszego Ojca.
Ale to jest niewiara.
Bóg okazał swoją miłość do nas, posyłając swojego Syna. Zaprasza nas, abyśmy
zamieszkali w Nim i trwali w Nim. Mówi nam, że chce żyć z nami i w nas.
Przypomina nam regularnie, że nas kocha, przemawiając do nas w swoim Słowie,
ogłaszając przebaczenie naszych grzechów i zapraszając nas do Swojego stołu.
My upadamy, a On naprawdę
nas kocha i uwodzi, zaprasza. Nie jest to żadna maska, udawanie. Czasami
chrześcijanie niesłusznie przychodzą do tego Stołu Pańskiego z podejrzeniami. Tak,
On nam dał swojego Syna i zaprasza do Stołu, ale i tak nie wiem czy mnie kocha i
czy to nie jest jak uśmiechy ludzi na pokaz.
Jesteśmy trochę jak syn marnotrawny.
Czy ojciec mnie przyjmie? Widzę, że biegnie w moim kierunku. Ale naprawdę to jest
szczere? Może zaraz mnie uderzy. Ale Jezus zachęca: odrzuć strach. Porzuć takie
obawy. Odrzuć podejrzenia, że Bóg chce cię dopaść. Bóg objawia się tutaj przy
tym Stole jako Chleb, Pokarm, Życie. To nie jest udawanie. To nie jest maska.
To właśnie się tutaj dzieje. Zaufaj Jego łaskawej ofercie; jedzcie, pijcie i
radujcie się w Bogu, który jest waszym Pokarmem, waszym Życiem.
środa, 18 maja 2022
Skąd masz wiedzieć, że znasz Jezusa?
Po tym jak apostoł Jan w swoim pierwszym liście wskazuje na obiektywne dzieło Jezusa na krzyżu (1 J 2:2), przechodzi do zagadnień praktycznych. A więc skąd mam wiedzieć, że dzieło Jezusa dotyczy mnie konkretnie? Skąd mam wiedzieć, że znam Jezusa?
Kiedy Jan mówi o znajomości Jezusa, ma na myśli nie tylko wiedzę o nim, lecz raczej więź z Nim. Kiedy czytamy, że Izaak poznał Rebekę, chodzi o intymną więź między nimi. Znajomość Jezusa, Boga w Biblii nigdy nie jest intelektualną znajomością prawd biblijnych.
Raczej chodzi o to, czy te biblijne prawdy są zinternalizowane w nas? Czy pozwalamy, by przemieniały nasze życie i serce? Czy znamy Jezusa jako bliskiego nam Zbawiciela, który nas kocha, oddał za nas życie i pokonał moc grzechu?
Skąd wiemy, że znamy Jezusa? Skąd wiemy, że jest On nam bliski, przychylny? Na to pytanie udziela się mnóstwa odpowiedzi, które nie mają nic wspólnego z nauczaniem Jana, np.:
- bo czuję Jego bliskość,
- bo chodzę do kościoła,
- bo przyjmuję sakramenty.
My, protestanci podkreślamy prawdę o zbawieniu z łaski przez wiarę. Mówimy, że jedynym warunkiem Bożej akceptacji jest dzieło Jezusa, które przyjmujemy przez wiarę. I to prawda, ale Jan mówi o tym, w jaki sposób przejawia się zaufanie Jezusowi. I tym kryterium jest zachowywanie przykazań. Jeśli ktoś czuje bliskość Jezusa, a jednocześnie zupełnie lekceważy jego przykazania – nie ma w nim prawdy.
Niezgodność słownych deklaracji członków kościoła z czynami sprawiła, że wielu ludzi spisało chrześcijaństwo na straty, oceniając je jako zwykłą fikcję. Skoro sami chrześcijanie to ludzie mający piękne słowa na ustach, ale nie wykonujący ich, to jak ja mogę traktować poważnie chrześcijaństwo? Dlatego Jan mówi: "A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy. Kto mówi: Znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma". (1 Jn 2:3-4).
I tu pojawia się dylemat. Czyli mam w 100% przestrzegać przykazań, by ukazać, że znam Jezusa? A jeśli nie przestrzegam w 100% to Go nie znam?
Zacznijmy od tego, że biblijnej pewności nigdy nie osiąga się przez zaglądanie do wnętrza. Nie chodzi o to, byśmy spoglądali na siebie samych, na nasze uczynki i życie, i tam szukali pewności. Nie znajdziemy żadnej pewności w naszym wnętrzu. Znajdziemy tam niepewność, różne emocje, różne stany… Znajdziemy zbyt grząski grunt, by na nim oprzeć pewność, że znamy Jezusa i że jesteśmy Jego dzieckiem.
Zatem jeszcze raz: Skąd więc mam wiedzieć, że znam Jezusa?
Po pierwsze, pewność uzyskujemy patrząc z wiarą na doskonałe posłuszeństwo naszego Pana Jezusa Chrystusa. A więc spoglądamy poza siebie, na zewnątrz siebie. Może nasza wiara nie jest doskonała, ale doskonały jest Jezus. Doskonałe jest Jego dzieło. Może nasza wiara jest chwiejna, słaba, ale mocny jest Pan Jezus. A skuteczność Jego dzieła nie jest zależna od naszych zmiennych sytuacji, nastrojów. Możemy mieć choćby niedoskonałą wiarę, ale szczerą we właściwą osobę, to bez obaw, osiągniemy cel.
Jeśli mamy małą wiarę, że samolot przetransportuje nas z Warszawy do Nowego Jorku, ale ta wiara sprawia, że wsiadamy do niego, to bez obaw. To, czy dolecimy nie zależy od siły naszej wiary, lecz od umiejętności pilota i rzetelności konstrukcji samolotu. Jeśli mamy wiarę jak ziarno gorczyczne, ale w potężnego i kochającego Pana Jezusa, to jest to o co chodzi. To jest życiodajne.
Zatem to pierwszy test tego, czy znasz Jezusa: ufna wiara w Niego, nie w siłę twojej wiary.
Po drugie, nasza pewność jest potwierdzona, gdy patrzymy na nasze życie i widzimy niedoskonałe posłuszeństwo (w odróżnieniu od naszego poprzedniego buntu), które to niedoskonałe posłuszeństwo jest akceptowane ze względu na doskonałe posłuszeństwo Jezusa.
John Newton, handlarz niewolników, który po nawróceniu stał się sługą Ewangelii napisał: „Nie jestem tym, kim powinienem być, ale z pewnością nie jestem tym, kim byłem. A tym, kim jestem, jestem z łaski Boga”.
Ponoć, gdy Jan Wesley opuszczał rodzinny dom, jego mama wpisała mu do Biblii taką dedykację: „Albo grzech cię będzie trzymał z dala od tej księgi, albo ta księga będzie cię trzymać z dala od grzechu”.
Nie chodzi o oczekiwania absolutnego posłuszeństwa, bo zawsze znajdziemy uchybienia. Chodzi o niedoskonałe posłuszeństwo, które jednak ukazuje kierunek naszego życia i ukazuje, że idziemy za Jezusem, a nie uciekamy od Jezusa.
Tylko w ten sposób unikniemy dwóch błędów: z jednej strony błędu samozadowolenia z tego, że jestem akceptowany przez Boga, podczas gdy tak naprawdę nie tyle czasami upadam w grzech, lecz trwam w grzechu. To jest samooszukaństwo. I drugiego błędu: mozolnego, stresującego gromadzenia zasług, aby być „wystarczająco sprawiedliwym” przed Bogiem. Ktoś, kto w ten sposób szuka pewności, wskazuje na swoje posłuszeństwo: Spójrz na mnie. Jestem super, więc jestem chrześcijaninem. Nie zabijam, nie cudzołożę, nie kradnę. OK, odhaczam kolejne zasługi.
Fałszywi nauczyciele wywodzący się z gnostycyzmu mówili, że posłuszeństwo jest niepotrzebne. Mamy wiedzę, poznanie. I to wiedza stawia nas na wyższym poziomie duchowości. Fałszywi nauczyciele nauczali, że można chodzić w prawdzie nie zwracając uwagi na Boże przykazania. Bo liczy się wiedza, poznanie.
Podobnie twierdzi relatywizm współczesnych czasów: Znam Go, ale na swój sposób. Odczuwam Boga po swojemu. I nie waż się nawet tego podważać.
Jan nie daje sobie zakneblować ust. Mówi, że są pewne kryteria tego, czy znasz Jezusa. A tym kryterium jest to, czy zachowujesz przykazania. Możesz masz wiedzę i wykształcenie, może kpisz z tych prostych chrześcijan, którzy nie znają greki i rodzajów gramatycznych. Ale jeśli trwasz w grzechu, to nie zachowujesz przykazań, nie znasz Jezusa.
Zatem zachowujmy przykazania, lecz nie aby zostać zaakceptowanymi przez Jezusa, lecz dlatego, że zostaliśmy zaakceptowani przez wiarę w Jezusa. Jeśli nasze życie o tym nie świadczy, nie możemy mówić, że znamy Jezusa. Posłuszeństwo przykazaniom jest nie jest warunkiem zbawienia, lecz sprawdzianem tego, czy zostaliśmy zbawieni przez wiarę. Nie ma zdrowego drzewa bez owoców. Nie ma świecącej świecy bez płomienia. Nie ma zbawionej osoby bez przemienionego życia widocznego w posłuszeństwie przykazaniom.
poniedziałek, 2 maja 2022
Miej odwagę być jak Jezus
Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał. - 1 List Jana 3:1
ŚWIAT NAS NIE
ZNA
Dla świata jest to coś dziwnego, jest to coś, czego świat nie rozumie i nie zna. Świat tutaj jak wszędzie w listach Jana odnosi się do ludzkości zorganizowanej w buncie przeciwko Bogu. I taki świat żyjący bez Boga nie zna nas. Dlaczego? Bo nie zna Boga. W historii – wielu niechrześcijan mówiło o dziwactwach chrześcijan. Jacy to dziwni ludzie, wywrotowcy. Chrześcijanie byli oskarżani o to, że są ateistami, bo nie czcili tradycyjnych bogów rzymskich i greckich. Więc są niewierzący. Byli oskarżani o kazirodztwo, ponieważ nazywali się wzajemnie braćmi, rodziną Bożą i witali się pocałunkiem w policzek. Byli oskarżani o kanibalizm, ponieważ kiedy się gromadzą twierdzą, że jedzą ciało i piją krew Jezusa. Dlatego nie powinno nas dziwić, że bezbożność będzie przypisywała chrześcijanom dziwne, niesprawiedliwe i nieprawdziwe łatki.
Jednak tak było zawsze. Skoro o Jezusie mówili, że to żarłok i pijak, to nie dziwmy się, że o chrześcijanach będą mówić fałszywe rzeczy. Nie znają Ojca, więc nie będą znali nas, ponieważ jako dzieci nosimy na sobie obraz Ojca w niebie.
Pismo Święte naucza, że ludzkość można podzielić wedle różnych kryteriów: koloru skóry, narodowości, miejsca urodzenia, na podstawie wieku, wykształcenia, majątku… Ale nie są to fundamentalne podziały i rozróżnienia. Głównym podział dotyczy przynależności do jednej z dwóch rodzin, pochodzenia od dwóch różnych ojców: Adama i Chrystusa.
Co więcej, zawsze było tak, że potomek węża chciał zniszczyć potomka kobiety. Widzimy to oczywiście w historii życia Chrystusa, ale i w biblijnych opowieściach, które były cieniem, typem tej rzeczywistości. Kain zabił Abla. Ezaw, kolejny Kain chciał zabić Jakuba. Bracia Józefa nienawidzili go i sprzedali jako niewolnika, Saul nienawidził Dawida itd.
Dwie
rodziny ludzkości są w stanie konfliktu. Nie jest to konflikt kiedy mijamy się
w sklepach. Jest to konflikt, który manifestuje się, gdy u dzieci Bożych manifestują
się owoce Ducha Świętego, gdy postępujesz sprawiedliwie jak Jezus.
WSPÓŁCZESNY KOŚCIÓŁ: NIE
CHCEMY BYĆ INNI!
Niestety czasami bywa tak, że współczesny kościół często za wszelką cenę unika bycia uznanym przez świat za dziwnym, kościół nie chce być uznany przez świat za inny. Czyli, aby smak soli nie różnił się od smaku owsianki.
Wielu chrześcijan przyjęło standardy świata odnośnie tego, co jest OK., co jest normą w sferze moralności. Uznali, że nie chcą brzmieć nienaukowo, więc stwierdzili, że trzeba zreinterpretować pierwsze dwa rozdziały Księgi Rodzaju, aby ich zrozumienie pasowało do twierdzeń współczesnych teorii. Nie chcemy śpiewać tych dziwnych niebiblijnych Psalmów, więc trzeba słowa pieśni dostosować do oczekiwań ludzi, którzy wolą śpiewać jak dobrze się czują, a nie o Bożym zwycięstwie nad wrogami. Nie chcemy być inni, passe. Chcemy być trendy. Więc nasz smak nie różni się od smaku świata. To sprawia, że wiele rzeczy staje się łatwiejszymi do przełknięcia przez nieodrodzone serce.
Nie będzie i nie ma żadnego konfliktu napięcia między kościołem a światem, który odrzuca Boga, jeśli kościół naśladuje świat i myśli kategoriami: jak bardziej podobać się światu niż Bogu?
Ale w ten sposób postępujemy wbrew naszej naturze: jesteśmy dziećmi Boga, dziećmi zmartwychwstania więc nie możemy postępować tak samo jak dzieci Adama, tak jakbyśmy mieli starą naturę i nie powstaliśmy z Chrystusem.
Nie mówię o sileniu się na bycie innym. Nie mówię o tym, że nie mamy kupować tych samych dżinsów i T-shirtów, nie korzystać z tych samych aut, że mamy robić zakupy w innych sklepach, że nie mamy oglądać sportu i chodzić na koncerty lub grać na komputerze. Mówię o wartościach i filozofii życiowej tego świata. Mówię o dostosowywaniu formy nabożeństwa do oczekiwań świeckiej kultury rozrywki, o stwierdzeniach z ust chrześcijan: „Ale wszyscy tak robią”. Może i tak. Ale ty bądź jak Jezus. Miej odwagę być jak Jezus. Tak, to wymaga odwagi. Ale zawsze wymagało. Od samego początku. Nie żyjemy w jakiś niezwykłym czasie pod tym względem.
wtorek, 22 marca 2022
Antychryst zdemaskowany
Niestety te opinie rzadko kiedy wynikają z solidnej uczciwej interpretacji tekstu biblijnego. Częściej ich źródłem są fantazje i przypuszczenia.
Temat antychrysta podnosi ciśnienie i szybsze bicie serca zupełnie nieadekwatne do tego czego na ten temat uczy Pismo. Słowo antychryst pojawia się w Piśmie jedynie 4 razy. Trzy razy w 1 Liście Jana i raz w 2 Liście Jana. Co ciekawe nie znajdujemy tego określenia w Księdze Apokalipsy, gdzie mowa jest raczej o Bestii, czy zwierzęciu oznaczonym cyfrą 666. I nie jest to osoba tożsama z antychrystem.
Kim więc jest Antychryst? Są dwie szkoły odpowiedzi na to pytanie. Pierwsza z nich widzi antychrysta w przyszłości tuż przed powtórnym przyjściem Jezusa. Wg niej antychryst zasiądzie na czele światowego rządu i będzie chciał przejąć kontrolę nad światem, systemem monetarnym, zaprowadzi światowy pokój i jedną religię. Potem jednak ujawni się jako przeciwnik Boga i Chrystusa.
Oczywiście słabość tej szkoły polega na tym, że nie współgra zupełnie ze słowami Jana mówiącymi o pojawieniu się antychrysta w ostatniej godzinie, która miała miejsce 2 tysiące lat temu.
Druga słabość polega nie tym, że nie współgra ona ze stwierdzeniem Jana, że już w jego czasach pojawił się nie tylko antychryst, ale i wielu antychrystów pojawiło się na świecie. Jan wyraźnie mówi o pojawieniu się antychrystów w czasach pisania jego listów.
Skoro tak jest – kim więc był ów antychryst? I tu górę często biorą spekulacje niż kontekst słów Jana. Jedni widzą go w Hitlerze, inni Stalinie, Bin Ladenie, Putinie. Niektórzy z wypiekami na twarzy słuchają wiadomości o wojnach, kataklizmach, chipach, światowym rządzie i mówią, że antychryst dopiera się objawi jako władca polityczny stojący na czele ogólnoświatowego rządu.
Z kontekstu słów Jana wynika, że antychryst jest fałszywym nauczycielem, który zwodzi lud Boży kłamliwymi naukami na temat Chrystusa. Czyli antychryst to nie jest władca polityczny. Antychryst ma charakter religijny, nie polityczny. Dlatego nie jest nim Neron, Hitler, Stalin, Putin czy Bin Laden.
Jan mówiąc o antychrystach, pisze że byli pośród nas, a więc pośród wierzących. To tacy, którzy walczą z biblijną tożsamością Chrystusa. W czasach Jana antychryści zaprzeczali, że Jezus przyszedł w ciele. W czasach Jana było to nauczanie gnostyków, a w szczególności doketystów (których aktywna działalność przypada na I-II wiek). Doketyści twierdzili, że Syn Boży wprawdzie przyszedł na ziemię, lecz odwieczny, niematerialny Duch Boży nie mógł mieć ludzkiego ciała! Więc był tylko pozornie człowiekiem. Zaprzeczali więc fizycznemu wcieleniu Chrystusa. Była to konsekwencja założenia, że materia jest zła sama w sobie. Jak więc najwyższe bóstwo mogłoby zniżyć się tak dalece, by fizycznie zamieszkać w nieczystym ciele człowieka? Dlatego wysunęli teorię znaną jako doketyzm (od dokein – wydawać się). Wiodącym heretykiem szerzącym tę herezję był człowiek o imieniu Cerynt. I jak właśnie z nimi i ich nauczaniem rozprawia się w swoim liście.
Zatem antychryst to każdy, kto poddaje w wątpliwość, że Jezus jest Chrystusem. Oznajmia, że Chrystus nie przyszedł jako człowiek w prawdziwym ciele. Oczywiście tego typu nauczanie dziś jest rzadkie i dzięki Bogu nauka doketystów została zmarginalizowana. Ale współczesnym duchem antychrysta jest np. zaprzeczanie, że Jezus jest w pełni Bogiem. Że jest odwiecznym Synem Bożym, równym Ojcu co do chwały. Można powiedzieć, że duch antychrysta nadal walczy z biblijną doktryną Trójcy Świętej.
Wszystko więc zależy od tego, w co wierzymy odnośnie osoby Chrystusa. Jeśli ktoś nie wierzy, że Jezus jest Chrystusem, Synem Bożym, zesłanym w ciele przez Ojca – zwraca się przeciwko Bogu. Nie można mieć właściwej relacji z Ojcem ograbiając Syna z prawdziwego bóstwa lub człowieczeństwa, ponieważ atak na Syna jest atakiem na Ojca.
To bardzo ważny sprawdzian prawdziwości tego, czy ktoś jest chrześcijaninem. Czyli: W co wierzysz na temat Jezusa? Kim jest wg Ciebie Jezus?
Nie możemy lekceważyć prawd wiary, doktryny nt. tożsamości Pana Jezusa i nazywać ją czczym intelektualizmem lub prawdą rozumową i skupić się wyłącznie na emocjonalnym przeżywaniu naszej wiary.
Nasze zbawienie, prawda zasadza się na tym, kim jest i co uczynił Jezus. Nie ma społeczności z Bogiem bez wiary w Jezusa. Współczesne kłamstwo mówi o tym, że wiara w Jezusa to religia, która nas krępuje, a my chcemy lecieć do gwiazd, w kosmos z naszą wyobraźnią. Chcemy wierzyć sobie w jakiegoś ujarzmionego przez nas Boga, jakiś daleki boski byt bez Jezusa.
Pismo mówi, że kto nie zna Syna, ten nie zna Ojca. Do Ojca możemy zbliżyć się wyłącznie poprzez Syna. Odrzucając, lekceważąc Syna, lekceważysz i odrzucasz Ojca.
PODSUMOWANIE NAUCZANIA O ANTYCHRYŚCIE:
1. Jan mówi o czasach jemu bliskich ("ostatnia godzina").
2. Jan mówi o antychrystach w liczbie mnogiej (1Jn 4:3, 2Jn 1:7)
3. Antychryst to nie jakiś polityczny władca stojący na czele ogólnoświatowego rządu. Jan wyraźnie mówi, że ich główną herezją było zaprzeczanie, że Chrystus przyszedł w ciele.
4. Cerynt, który zaprzeczał, że Jezus przyszedł w ciele i współcześni Janowi antychryści nie żyją, ale ich współcześni kontynuatorzy są wciąż żywi. Ale to nie zwalania nas z odpowiedzialności zastosowania nauczania Jana w obecnych czasach. Wciąż musimy zmierzyć się z tym samym wyzwaniem co nasi ojcowie w wierze. Uczmy się od Salomona, że nic na tym świecie nie ma nic nowego pod słońcem. Antychryści walczą z Chrystusem zaprzeczając Jego boskiej lub człowieczej naturze.
Współcześnie pojawiają się różni ludzie mający cechy antychrysta. Np. liberalny biskup który zaprzecza, że Jezus jest Bogiem wcielonym - jest współczesnym antychrystem. Religijny guru postrzegający Jezusa jako astralnego mistyka pozbawionego ciała – jest współczesnym antychrystem. Świadkowie Jehowy, którzy mówią, że Jezus jest najwyższym ze stworzeń, ale nie jest Bogiem – to właśnie duch antychrysta. Mormoni, którzy nauczają, że Jezus jest bratem Lucyfera – to jest właśnie duch antychrysta. Można tu wymieniać także wszelkiego rodzaju Badaczy Pisma Świętego, Epifanistów, Unitarian itd. Dlatego chrześcijanie nie mają duchowej jedności z tymi grupami. Ograbiając Jezusa z chwały i boskości – czynią Boga kłamcą. Chrześcijanin zaś wyznaje: Jezus Chrystus jest Bogiem, który prawdziwie stał się człowiekiem. Prawdziwie umarł na krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Odszedł do nieba, skąd panuje i przyjdzie sądzić żywych i umarłych. A Królestwu Jego nie będzie końca.
poniedziałek, 29 listopada 2021
Słyszeliśmy, widzieliśmy, dotykaliśmy - kazanie na Adwent 2021
Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie żywota -a żywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów żywot wieczny, który był u Ojca, a nam objawiony został (1 List Jana 1:1-2).
CO BYŁO OD POCZĄTKU
Mamy dziś pierwszą niedzielę Adwentu – radosny okres wyczekiwania, przygotowania na Boże Narodzenie.
Na tę okoliczność czytamy w Kościele różne teksty o przyjściu na świat Jezusa. Znamy historie o Marii, Józefie, aniele Gabrielu, Herodzie, mędrcach, pasterzach. Natomiast dzisiejszy tekst mówi o tym, co to wszystko oznacza. Co się wydarzyło, ale i co z tego wynika dla nas. Jaka rzeczywistość stoi za przyjściem Słowa życia na świat.
Początek Pierwszego Listu Jana jest bardzo podobny do prologu Ewangelii tego samego autora, który brzmi: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo.
Słowo, którym jest Jezus istniało od początku, w wieczności. Ponieważ Słowo jest Bogiem. Nie zostało stworzone. Natomiast owo Słowo się objawiło naszym oczom w czasie, gdy Syn Boży przyszedł na świat jako człowiek. I o tym początku przyjścia na świat Słowa Jan zaczyna swój list.
WIDZIELIŚMY I ŚWIADCZYMY
Jan mówi, że odwieczne Słowo żywota – przyszło do nas, zobaczyliśmy Go, słuchaliśmy Go, dotykaliśmy.
Jan mówi w liczbie mnogiej, co oznacza, że mówi o apostołach i innych świadkach życia i służby Jezusa. Zatem wskazuje na świadectwo wielu ludzi.
Paweł mówi, że Jezus zmartwychwstały ukazał się aż 500 ludziom. Łukasz
mówi, że pisząc Ewangelię i Dzieje Apostolskie dokładnie wszystko przebadał.
Zatem wiara chrześcijańska opiera się na świadectwie wielu świadków, świadectwie historii i faktów. Nie jest to – jak w przypadku religii, kultów i sekt – jakieś świadectwo jednego człowieka (jak np. w mormonizmie, buddyzmie, islamie), który rzekomo doznał olśnienia lub miał wizję. Jan mówi, że to, co wam przekazujemy nie jest to coś owianego tajemnicą, niesprawdzalnego. Nie jest to coś, co się komu przyśniło. Prawda chrześcijaństwa nie przyszła do nas w wyniku wizji lub olśnienia. Jest to coś sprawdzalnego, weryfikowalnego, coś co jest osadzone w czasie, w historii, wobec wielu świadków.
Sam Jan skłaniał głowę na Jezusie podczas Ostatniej Wieczerzy, dotykał Jezusa, słyszał Jezusa, widział Jezusa. Mówi o świadectwie swoich oczu, uszu, rąk.
Oczywiście nikt z nas nie wierzy dlatego, że dotykaliśmy, widzieliśmy, słyszeliśmy. Dlatego jesteśmy zakłopotani. My musimy wierzyć świadectwu Jana. Hm… Ja nie chcę bazować na świadectwie innego człowieka! Mówimy czasami jak Tomasz: Muszę sam zobaczyć, dotknąć, zobaczyć! Inaczej nie uwierzę!
Tymczasem zauważmy, że większość z tego, co wiemy i co uważamy za prawdziwe – opiera się na świadectwie. Czy wierzymy w Chiny? Czy wierzymy w napad Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku? Czy kiedykolwiek widzieliśmy atom lub elektron? Wierzymy w ich istnienie? Wierzymy. Dlaczego? Ponieważ polegamy na świadectwach!
Robimy to każdego dnia. „Czy widziałeś już wyniki wyborów?”. „Czy słyszałeś, jak sąsiad opowiadał dowcip o zajączku?”. „Powiedz mi jaki zapach czułeś w cukierni?”. „Czy czytałeś ostatnie nowiny?”.
Szukamy świadectwa innych. Nie możemy uniknąć polegania na świadectwach. Każdy człowiek w swoich sądach, opiniach, poglądach polega na wierze komuś, czemuś, ponieważ korzystamy ze świadectwa innych. Robi najbardziej zatwardziały ateista i materialista, który mówi: Nie uwierzę w Boga, póki Go nie zobaczę!
A jednak wierzy w wiele rzeczy, których nie widzi i nigdy nie zobaczy! A dlaczego wierzy? Bo bazuje na świadectwie innych. Wierzy w Napoleona. Wierzy w lądowanie człowieka na księżycu. Wierzy autorem „Dialogów” jest Platon. Wierzy w powietrze, w sprawiedliwość i w to, że na Marsie nie ma ludzi.
Pytanie więc nie brzmi: Czy moje życie opiera się na świadectwach innych ludzi? Lecz: Które świadectwa przyjmuję za prawdziwe? Bóg wymaga od nas uznania wiarygodności pewnych świadectw, a jednocześnie chce, abyśmy odrzucili inne. Musimy naszą wiarę ukierunkować we właściwą stronę, na właściwe świadectwa. Czyli dylemat, jaki stoi przed wszystkimi ludźmi, nie brzmi: wiara czy niewiara, wiara czy nauka, lecz: wiara w co i wiara komu?
Niektórzy niechrześcijanie wyznają, że podziwiają szczerą, niezachwianą wiarę chrześcijan. Jednocześnie podziwiają szczerą i niezachwianą wiarę hipnotyzerów, świadków Jehowy, rodzimowierców.
Wielu ludzi nie interesuje ich obiekt wiary. Nie interesuje ich treść wiary. Ważne, że jest wiara, która komuś daje uwolnienie od trosk, niepewności, poczucie sensu. Mniejsza z tym, w kogo lub w co. To nie ma znaczenia.
Ktoś powiedział: „Jeśli twój syn przedstawi ci swoją dziewczynę, to najpierw zapytaj, czy jest wierząca. A potem – w co”. Sama wiara jest niewiele warta. Kluczowy jest obiekt wiary. Niestety ten sposób myślenia widzimy też w Kościele. „Nieważne, co mówi Biblia. Ważne, że wiara w to lub tamto pozwala mi zachować dobre nastawienie do życia”.
Paweł w Liście do Rzymian 10:1-4 mówi o gorliwości w wierze jego rodaków, Żydów. Mówi, że mają wielką wiarę, lecz wiarę nierozsądną.
To nie nasza wiara sprawia, że rzeczywistość się zmienia. Pomyślcie o tzw. ruchu wiary – ludziach, którzy twierdzą, że od siły naszej wiary zależy to, czy człowiek zostanie uzdrowiony.
Nie widziałem przedstawicieli tego nurtu w szpitalach w okresie pandemii koronawirusa podnoszących z łóżek chorych mocą słowa wypowiedzianego z wiarą. Nietrudno odgadnąć przyczyny. Powód jest ten sam, co w przypadku wróżek, które nie wygrywają w totolotka.
Jan oznajmia: Ujrzeliśmy Słowo żywota. Ujrzeliśmy odwieczną prawdę. Nie musimy o niej spekulować, snuć przypuszczeń, ponieważ Słowo żywota przyszło do nas i przedstawiło nam się. Ujrzeliśmy je. Prawdzie można spojrzeć w oczy i to w dosłownym sensie. Spójrz prawdzie w oczy, a więc skieruj wzrok na Jezusa.
Jan mówi, że odwieczne Słowo usłyszał, zobaczył, dotykał. Na Słowie żywota skłonił głowę, Słowo życia karmiło go chlebem i winem. To może dziwić, że prawda jest aż tak konkretna. Wielu filozofów, naukowców spędziło całe życie na poszukiwaniu prawdy, a wy chrześcijanie mówicie, że znacie prawdę?! I, że jest nią osoba?
Pseudootwartość i szkoła liberalna w teologii wymagają oczywiście, by o prawdzie mówić w kategoriach abstrakcji i idei. Prawda jest ulotna, niepoznawalna. Prawdą jest idea, choć oczywiście nie wiadomo która i jak ją odkryć. Twierdzenie, że prawda ma dziesięć palców i nos, dla współczesnych Europejczyków jest głupstwem. Nie tylko w środowisku akademickim, lecz nawet przy okazji spotkań towarzyskich ze znajomymi stwierdzenie, że prawda jest uosobiona w tej konkretnej osobie – brzmi co najmniej jak zaściankowość.
Mimo to Paweł mówi, że nie przestajemy głosić Chrystusa i to ukrzyżowanego (1Kor 1:23). Chrystusa, który nie jest wąską ideą, lecz odpowiedzią w skali kosmicznej. Jest odpowiedzią na ludzkie poszukiwania spójności poznania, wiedzy, potrzebę miłości, przebaczenia, akceptacji, potrzebę wspólnoty, pokoju, nadziei na dobrą przyszłość.
DOTYKALIŚMY
Jan mówi o dotykaniu życia rękoma. To było coś obrazoburczego. W szczególności odnosi to do dotykania zmartwychwstałego Jezusa
Spójrzcie na ręce moje i nogi moje, że to Ja jestem. Dotknijcie mnie i popatrzcie: Wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam. Łk 24:39
Potem rzekł do Tomasza: Daj tu palec swój i oglądaj ręce moje, i daj tu rękę swoją, i włóż w bok mój, a nie bądź bez wiary, lecz wierz. Jn 20:27
„Nie dotykaj” było częstym zakazem nie tylko w Prawie w Starym Testamencie, ale i jest cechą pogańskich religii. To jest wciąż obecne np. w mormonizmie, hinduizmie, islamie, które mówi o wielu rzeczach, których nie wolno dotykać z powodu nieczystości duchowej albo danej rzeczy albo człowieka. Nie dotykaj! To jest nieczyste! Nie dotykaj! To jest zbyt święte! A ty jesteś zbyt nieczysty!
Natomiast Jan objawia mówi tu o Najświętszym, o Słowie Żywota. I dodaje, że nasze ręce go dotykały!
I ten dotyk grzesznika nie zanieczyszczał Jezusa. Działo się odwrotnie. Jeśli był to dotyka wiary, spotkanie z Jezusem przemieniało człowieka. I tak jest do dziś. Nie dotykamy co prawda Jezusa fizycznie, bo fizycznie jest w niebie, ale dotykamy świętych darów od Niego. Dotykamy chleba i wina przy Stole Pańskim. I w ten sposób człowiek nie popełnia bluźnierstwa, nie zanieczyszczamy świętości Stołu Pańskiego. Przeciwnie. Strumień świętości płynie w drugą stronę. To Bóg nas uświęca i umacnia.
Kiedy ludzie mówili , że Bóg jest niedostępny i nie troszczy się o stworzenie, apostołowie przynosi świadectwo, że Bóg nie jest ukryty, nie pozostawił świata i nas samym sobie. A Jan mówi nawet: Dotykaliśmy Go! Bóg przyszedł do człowieka najbliżej jak się da!
WIDZENIE I OBRAZY JEZUSA
Nie tylko dotykaliśmy, ale i widzieliśmy!
Nasi przyjaciele z kościoła katolickiego i prawosławnego doszli do wniosku, że skoro odwieczne Słowo, Syn Boży objawił się ludzkim oczom, to odtąd możemy sporządzać obrazy i podobizny Boga. Argumentują, że Boga nie można było wcześniej zobaczyć. Ale w Jezusie Go ujrzeliśmy! Jan mówi, że widział Słowo! Dlaczego więc miałby nie namalować Jezusa?!
Odpowiadając, zwróćmy uwagę na trzy rzeczy:
Po pierwsze, sam Jan w tym samym liście po tym, jak napisał „Widzieliśmy”, mówi, że Boga nikt nigdy nie widział!
Boga nikt nigdy nie widział; jeżeli nawzajem się miłujemy, Bóg mieszka w nas i miłość jego doszła w nas do doskonałości. (1 List Jana 4:12)
A więc jest to prawda, która jest cały czas aktualna. Tak, Syn Boży był widziany. Ale Jan powtarza tę niezmienną prawdę: Boga w Trójcy Jedynego nikt nigdy nie widział.
Po drugie, Jan widział Syna Bożego, ale co robi dalej? Zwiastuje! To, co widzieliśmy – zwiastujemy! Opowiadamy wam! Jan o tym pisze! Nie maluje! Opowiada! Po co? Abyśmy uwierzyli! Czyli chrześcijaństwo to religia Słowa, a nie obrazu. Wiara rodzi się ze słuchania, a nie z widzenia. Nie chodzimy w widzeniu, lecz w wierze.
Po trzecie, jedyny wiarygodny obraz Jezusa mamy opisany w Biblii.
„O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego?” (Gal3:1)
O jakim wymalowaniu obrazu Jezusa mówi Paweł? Czy ktoś namalował Jezusa w czasach apostolskich? Nie. Mówi o zwiastowaniu Słowa Bożego! Nie chodzi oczywiście o to, że nie można sporządzać wizerunków Jezusa. Chodzi o to, w jakim celu są one sporządzane. Drugie przykazanie w Dekalogu mówi: Nie czyń podobizn Boga (i stworzenia), aby się im kłaniać. A więc, aby używać ich w celach liturgicznych, aby były pośrednikami w czczeniu Boga.
Zatem Jan widział Słowo, Jezusa, ale nie prowadzi Go to do konkluzji: ujrzeliśmy Boga więc malujcie twarz Jezusa. Najwierniejszy obraz zostanie nagrodzony przez radę apostołów.
Jeśli ktoś chciał namalować przed oczami ludzi obraz Jezusa – jego paletą była Ewangelia, zwiastowanie Słowa Bożego. I tak jest do dziś. Kaznodzieja maluje obraz Jezusa słowami. Ty malujesz obraz Jezusa słowami, gdy opowiadasz o Nim zgodnie z Biblią.
SŁOWO OBJAWIONE
Jan mówi, że Słowo żywota, które było od początku, zostało nam objawione w osobie Jezusa. Żywot jest więc tożsamy z osobą.
Buddyzm mógłby istnieć bez Buddy, a islam bez Mahometa. Tam w centrum są idee, zasady. W każdej religii założyciel mówił, co robić. Oznajmiał: Oto droga! Jezus zaś mówi: Ja jestem drogą (J 14:6). Jezus nie jest prorokiem wskazującym drogę. Jest Bogiem pośród nas. Jest życiem wiecznym. Prawdy buddyzmu mogłyby istnieć bez Buddy. Prawdy islamu mogłyby istnieć bez Mahometa. Ale prawda chrześcijaństwa nie mogłaby istnieć bez Chrystusa. Prawda, objawienie przybrało formę osobową.
Mówienie o prawdzie, o życiu wiecznym to mówienie o Jezusie. Pomijanie Jezusa w poradach na prowadzenie życia bez lęku, w wolności i czystości sumienia to absurd. To praktyczny ateizm. Nic nie jest na swoim miejscu, jeśli Jezus nie jest na pierwszym miejscu.
Jan uczy nas, że żywot, który był u Ojca, został nam objawiony. Nie został ukryty, nie pozostał kwestią spekulacji, ale został ukazany.
Nie mówimy, że skoro Bóg przyjął ciało, to nie możemy widzieć wyraźniej Boga, gdyż ludzkie ciało Jezusa przesłoniło nam na moment Bożą chwałę w Nim. Jest odwrotnie. Bóg przyjął ciało, dlatego widzimy Go wyraźniej. Nie ukrył się pod zasłoną ciała. Raczej objawił się w ciele. Objawił nam w ciele Bożą mądrość, współczucie, chwałę, sprawiedliwość, łaskę, dobroć, cierpliwość. W Jezusie ujrzeliśmy Boga odsłoniętego, a nie ukrytego!
Żywot został nam objawiony nie jako niejasne, dwuznaczne spekulacje, lecz jako bijąca światłem odpowiedź.
Czasami myślimy, że jesteśmy w gorszej sytuacji niż oni, ponieważ my nie dotykamy, nie słyszymy Jezusa, nie widzimy Go.
Ale nie sądzę, że jesteśmy w gorszej sytuacji. Mamy nawet w jakimś sensie więcej. Mamy świadectwa Pism, nie tylko Ewangelii, ale i listów. Mamy Słowo Boże, które maluje przed nami pełny obraz Jezusa. Świadkowie życia Jezusa nie mieli tego. Mieli Jezusa na krótki czas, widzieli Go przez godzinę, słyszeli Go przez 45 minut, a potem Pan Jezus udał się w inne miejsce.
My mamy spisane świadectwo o Jezusie, które jest kompletne. Ono wyjaśnia co robił, jak żył, czego nauczał, jakie było teologiczne znaczenie tego wszystkiego.
Jezus wręcz mówił, że lepiej dla nas, żeby On odszedł. Gdy Jezus był na ziemi, jego obecność była lokalna, ograniczona przez ciało. Jezus był w Galilei, Nazarecie, Jerozolimie itd. Zaś po wylaniu Ducha Świętego, mówimy, że nie musimy jechać na Bliski Wschód, by Go spotkać i doświadczyć Jego obecności.
Duch Święty sprawia, że Jezus jest obecny wszędzie tam, gdzie dwóch lub trzech spotyka się w Jego w imię, gdzie głoszona jest Ewangelia, gdzie łamany jest chleb przy Stole Pańskim. Jego Świątynia nie jest już w jednym miejscu. Jest tam, gdzie gromadzi się kościół.
Wielu w czasach Jezusa widziało Go, słyszało i dotykało, ale nie odpowiadali wiarą. Np. ci, którzy Go pojmali dotykali Go bardzo mocno. Słyszeli barwę Jego głosu. Żołnierze, którzy go biczowali i drwili z Niego, widzieli jego krew. Widzieli dokładnie kształt twarzy. I co? I nic. Oznacza to, że samo doświadczenie obecności Jezusa o niczym nie świadczy. Dziś niektórzy ludzie mówią: Och, gdybym tylko zobaczył Jezusa jak Jan – uwierzyłbym! Możemy odpowiedzieć: Ale masz więcej niż obecność Jezusa na chwilę. Masz pełne świadectwo o Nim! I nie wierzysz! Nie dlatego, że świadectw brakuje, że to wszystko jest nieudokumentowane. Ale dlatego, że nie chcesz uwierzyć.
Z drugiej strony są wierzący, którzy mówią: Widziałem Jezusa! Spotkałem Jezusa! Objawił mi się! Jestem chyba namaszczony! Albo: On jest namaszczony!
Pewnie to była niesamowita rzecz spotkać Jezusa, gdy był na ziemi. Serce uczniów mocniej biło, gdy spotkali Jezusa zmartwychwstałego. Ale Piłat, Herod, arcykapłani też widzieli Jezusa. I nie są świętymi w kościele.
Dlatego błogosławieństwo życia wiecznego jest owocem wiary, a nie przeżycia doświadczenia. Chodzimy w wierze, nie w widzeniu. Furtką do społeczności z Bogiem jest wiara. Wiara w co? W Jezusa jako Syna Bożego, który prawdziwie stał się człowiekiem, umarł za nasze winy, zmartwychwstał i odszedł do nieba skąd króluje i skąd przyjdzie powtórnie sądzić żywych i umarłych.
WIECZNE ŻYCIE
I ostatnia rzecz, na którą zwróćmy uwagę w tym prologu Jana.
Jan mówi, że żywot, który został objawiony to żywot wieczny.
a żywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów żywot wieczny, który był u Ojca, a nam objawiony został
Życie wieczne nie dotyczy jedynie czasu trwania życia. Życie wieczne jest to raczej pojęcie jakościowe, a nie ilościowe. Oznacza życie spełnione, prawdziwe, udział w boskim życiu.
Dlatego nie mówimy, że dusze w piekle mają życie wieczne. Mówimy, że doświadczają śmierci, ponieważ mimo iż są świadome, to nie żyją w pokoju, radości z Bogiem. Są w stanie oddzielenia, dezintegracji. Właśnie to nazywane jest w Biblii śmiercią. Śmierć to oddzielenie od Boga. Można więc żyć fizycznie w stanie śmierci. Można oddychać, jeść, jeździć na wakacje, wrzucać fajne zdjęcia na Instagrama i być w stanie śmierci. W stanie oddzielenia od Boga.
Śmierć fizyczna, rozłączenie duszy i ciała jest jedynie obrazem tej prawdziwej śmierci: życia bez Boga.
Jan zaś mówi, że żywot został objawiony! I ten żywot zwiastujemy! A więc nie chodzi o zwiastowanie długiego życia po śmierci (choć ono oczywiście będzie wieczne), ale i zwiastowanie życia z Jezusem!
Co to znaczy opowiadać o życiu wiecznym? To znaczy opowiadać o Jezusie! Różne ezoteryczne religie, okultyzm, New Age mówią o wiecznym trwaniu, ale nie ma tam Jezusa. A jeśli nie ma Jezusa, to nie ma życia. Jest śmierć.
Jezus przedstawia się: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (Jn 14:6). Jezus jest żywotem. Mieć życie wieczne nie oznacza mieć w sobie nieśmiertelną duszę. Choć wierzymy w nieśmiertelną duszę, to wierzymy, że dusza może umrzeć. Nie w znaczeniu zniknąć, przestać istnieć. Śmierć duszy to egzystencja bez pojednania z Bogiem, bez przebaczenia win, bez społeczności z Jezusem.
Zatem mieć życie wieczne nie oznacza mieć w sobie jakąś niewidzialną kulkę wieczności, lecz mieć więź z Jezusem! Jak? Poprzez żywą wiarę!
I to jest ważne przypomnienie na okres Adwentu! Oto na świat przyszło życie. Życie, które było u Ojca od wieczności. Syn nie powstał w czasie. Nie został stworzony przez Ojca, lecz był u Ojca od początku. Słowo było z Bogiem i Słowo było Bogiem, jak mówi Jan w Ewangelii. I to jest niesamowite: sam Bóg, Syn Boży, życie, prawda wcielona przychodzi na świat!
I zaprasza nas nie na jakieś jednorazowe spotkanie na łodzi w Gdańsku-Jelitkowie. Zaprasza do życia w bliskiej społeczności z Nim każdego dnia!
piątek, 4 grudnia 2020
Bóg objawiony w ciele, nie ukryty pod zasłoną ciała
Prawda jest osobą
wtorek, 10 września 2019
Niech twoja radość będzie pełna
Drogi przyjacielu,
W środowisku ewangelicznym istnieje wysoce pietystyczna idea, że chrześcijanie są powołani do świętości, ale nie do szczęścia. Jak staliśmy się tak gnostyczni? Rozumiem, że sama tęsknota za szczęściem jest niebezpiecznym dążeniem. Ale jeśli ktoś szuka szczęścia w zjednoczeniu z Jezusem, nasz Pan obiecał, że da mu obfite życie (J 10:10). W rzeczywistości Wcielenie Chrystusa oznaczało, że nasza radość będzie pełna (1 J 1:4). Dlaczego więc rozdzielamy przyjaciół?
Czasami świętość boli, gdy uniżamy się w wyznawaniu i poddaniu się Bogu. Świętość domaga się porzucenia naszego sposobu myślenia i życia; domaga się szukania Innego w poszukiwaniu mądrości i siły. Ale w tym dążeniu nasze szczęście nie musi zniknąć; powinno raczej wzrastać. Szczęście nie jest przeciwieństwem świętości; szczęście jest rezultatem świętości. I wszyscy, którzy są święci dzielą się uśmiechem, ponieważ uśmiech Boga spoczywa na nich. Nasza radość jest pełna, gdy Chrystus jest w naszym życiu wszystkim we wszystkim. Dlaczego dążyć do czegoś mniej? Szukajcie królestwa Bożego, a całe jego szczęście zostanie wam dane.
Z pozdrowieniem,
Pastor Uri Brito
Autor jest pastorem kościoła reformowanego Providence Church (CREC) w Pensacola na Florydzie (USA)
tłum. Paweł Bartosik
sobota, 17 lutego 2018
Umiłowani miłują
czwartek, 20 maja 2010
Antychryst i antychryści
W obiegowej opinii istnieje kilka fragmentów Pisma, które są niewłaściwie interpretowane. Owe interpretacje brzmią raczej jak scenariusz dla filmu sceince-fiction niż solidna biblijna interpretacja. Jednym z nich jest nauczanie Ap. Jana na temat antychrysta.
Istnieje mnóstwo spekulacji i opinii na ten temat w różnych komentarzach, rozmowach, mediach. Szczególnie w ostatnich 100 latach powstało sporo opracowań, które łączą pojawienie się antychrysta z dniami poprzedzającymi powtórne przyjście Chrystusa. Oglądaliście filmy lub czytaliście pewnie książki typu Omen, Left Behind albo apokaliptyczne programy na Discovery.
Niestety te opinie rzadko kiedy wynikają z solidnej uczciwej interpretacji tekstu biblijnego. Częściej ich źródłem są fantazje i przypuszczenia autorów co klasyfikuje ich scenariusze do miana "Christian-fiction".
Temat antychrysta podnosi ciśnienie i szybsze bicie serca zupełnie nieadekwatne do tego czego na ten temat uczy Pismo.Słowo Antychryst pojawia się w Piśmie jedynie 4 razy. Trzykrotnie w 1 Liście Jana i raz w 2 Liście Jana. Co ciekawe nie znajdujemy tego określenia w Apokalipsie gdzie mowa jest raczej o Bestii czy Zwierzęciu oznaczonym cyfrą 666.
Ap. Jan mówi: "Dzieci, ostatnia TO już godzina." Zwróćcie na to uwagę. Biblia bardzo jasno uczy, że ostatnia godzina miała miejsce 2 tys. lat temu. Jan nie mówi: Dzieci, za 2 tys. lat wybije ostatnia godzina lecz : to już ostatnia godzina. Wielu komentatorów bardzo się gimnastykuje by udowodnić, że Jan mówi o jakieś odległej przyszłości, (najlepiej o naszych czasach) lub, że ta ostatnia godzina wciąż trwa aż do dzisiejszych czasów.
Niektórzy polegając na takiej interpretacji czekają aż w końcu ta "ostatnia godzina wybije" i pojawi się tajemniczy antychryst. Zafascynowani takimi przepowiedniami ludzie - czekają, słuchają wiadomości o wojnach, kataklizmach, UE, czipach, światowym rządzie i ... nic. Antychrysta nie ma, a Pan Jezus nie powraca. Może więc Jan się pomylił? Oczywiście chrześcijanie ufają, że nic takiego nie miało miejsca i lepszym pomysłem najzwyczajniej będzie poszukać pomyłki w tego typu interpretacji.
Kim więc jest Antychryst? Są dwie szkoły odpowiedzi na to pytanie. Pierwsza z nich widzi antychrysta w przyszłości tuż przed powtórnym przyjściem Jezusa. Wg niej antychryst zasiądzie na czele światowego rządu i będzie chciał przejąć kontrolę nad światem, systemem monetarnym, zaprowadzi światowy pokój i jedną religię. Potem jednak ujawni się jako przeciwnik Boga i Chrystusa.
Oczywiście słabość tej szkoły polega na tym, że nie współgra zupełnie ze słowami Jana mówiącymi o pojawieniu się Antychrysta w ostatniej godzinie, która miała miejsce 2 tys. lat temu. Druga słabość polega na tym, że nie współgra ona ze stwierdzeniem Jana, że już w jego czasach pojawił się nie tylko Antychryst ale i wielu Antychrystów. Jan wyraźnie mówi o pojawieniu się Antychrysta w czasach pisania jego listów.
Jeśli tak jest – kim więc był ów antychryst? W kontekście słów apostoła na temat tego co mówi o Antychrystach - jest on fałszywym nauczycielem, który zwodzi lud Boży kłamliwymi naukami. O kogo konkretnie chodzi? Tu znów mamy co najmniej trzy szkoły. Pierwsza z nich widzi antychrysta w Neronie – cesarzu krwawo prześladującym chrześcijan. Druga szkoła widzi antychrysta w arcykapłanie z czasów Jana, który jako reprezentant narodu żydowskiego opowiadał się przeciwko Chrystusowi i jego uczniom. Trzecia widzi Antychrystsa w Ceryncie – heretyku i przywódcy ówczesnej grupy gnostyków, przed którymi Jan ostrzega swoich czytelników. Biorąc pod uwagę, że antychryści wywodzą się "spośród nas" (z kościoła), a ich działalność ma raczej charakter religijny (zwodzenie) niż polityczny (tyrania) - osobiście skłaniam się do dwóch ostatnich interpretacji.
Faktem jest jednak, że apostoł nie odpowiada na pytanie o tożsamość jednego antychrysta. W dalszej części listu nie skupia się na JEDNEJ OSOBIE. Używa tego słowa w liczbie mnogiej 2:18. Podobnie 4:3, 2 Jn 1:7.
Zatem znakiem końca czasu w którym żył Jan – czyli czasu końca starotestamentowego judaizmu byli pewni fałszywi nauczyciele, którzy wyłonili się z kościoła. Te właśnie czasy przyjścia Bożego Sądu wskazywał Jezus mówiąc o pojawieniu się fałszywych proroków we współczesnym jemu pokoleniu - Mt 24:22-24.
Jan komunikuje więc czytelnikom: Nadeszła ostatnia godzina. Świat jaki znamy odchodzi do przeszłości. To nie Izrael jest obecnie w centrum świata posiadając pełnię objawienia i wyznając prawdziwą religię. Nadchodzi zmiana, którą przyniósł Syn Boży – Jezus Chrystus. Era Starego Przymierza odchodzi do lamusa. Obecnie żyjemy w rozpoczętej w czasach apostolskich erze Nowego Przymierza. Znakiem tej zmiany, nadejścia tej ostatniej godziny jest pojawienie się herezji chrystocentrycznych.
Co było finałem tej ostatniej godziny? Zniszczenie centrum starotestamentowego kultu – czyli świątyni w 70 r. przez wojska Tytusa. Był to Boży Sąd nad narodem Izraelskim za odrzucenie największego z proroków, samego Boga wcielonego – Jezusa Chrystusa.
Kluczem do zrozumienia słów Jana na temat Antychrysta jest więc zauważenie, że Jan mówi o czasach jemu znanych, które dobiegały końca. Musimy o tym pamiętać czytając te słowa.
Oczywiście wiara, że te wydarzenia już miały miejsce nie zwalnia nas z bycia czujnymi przed współczesnymi antychrystami, wręcz przeciwnie. Uczymy się od Salomona, że nie ma nic nowego pod słońcem.
Antychrysta, o którym pisał Jan nie ma już na świecie. Jednak słusznie w obecnych czasach możemy doszukiwać się postaci mających cechy antychrystów. A to dlatego, że sam Jan wskazuje nam na to, że nie tylko jeden, ale wielu antychrystów wyszło na świat. W tym sensie antychryści są wciąż pośród nas i wciąż szukają okazji do prześladowania kościoła i wprowadzania obcych Pismu nauk. Dlatego musimy zrozumieć jak ich poznać i w jaki sposób wierni uczniowie Jezusa powinni odpowiedzieć na ich działalność.
piątek, 29 stycznia 2010
Mam nadzieję, że jesteś sceptykiem
Bycie chrześcijaninem nie polega na jakimś mglistym, ezoterycznym odczuciu, do którego każdy może sobie rościć prawo. Chrystus nie staje się nam bliski poprzez osmozę, przenikanie lub łagodną ciszę. Duchowe życie posiada swoją treść.
Kluczowe więc jest nie tyle samo odczuwanie lub nawet posiadanie wiary. Kluczowa dla chrześcijaństwa jest treść owej wiary. Apostoł Jan przestrzega przed wiarą w treści, które są nieprawdziwe.
Doktryną, którą wymienia, a którą powinniśmy wyznawać w biblijny sposób jest sceptycyzm. Oczywiście modny obecnie filozoficzny sceptycyzm to programowe zwątpienie nieomal we wszystko. Włącznie z tym co powiedział Bóg. Oczywiście prócz treści, które sceptyk sam wygłasza. Takim sceptykiem był Szatan w Ogrodzie Eden, który dał do zrozumienia Ewie: Nie możesz być pewna tego co Bóg naprawdę powiedział i że to właśnie miał na myśli.
Chrześcijańskie zaprzeczenie powinno jednak dotyczyć podejrzanych nauk, które nie mają swojego oparcia w Bożym Słowie. Istnieje więc pewien rodzaj biblijnego sceptycyzmu. Polega on na tym, że chrześcijanin nie powinien reagować entuzjastycznie wobec wszystkiego co opakowane jest napisem "Jezus", "Biblia", "Bóg", "wiara" itp. Nie powinien być naiwny.
Jeśli więc mówimy o biblijnym rodzaju sceptycyzmu to właśnie powinniśmy mówić w ten sposób: chrześcijanin nie wierzy we wszystko co nosi znamiona religijności. Wyznanie wiary powinno zawierać w sobie również niewiarę.
Czasami nam, chrześcijanom brakuje odwagi by jasno powiedzieć: Nie wierzę. Wolimy afirmować niż protestować. Dlatego mamy tak mało protestantów w naszym kraju ;-) Jednak jako uczniowie Chrystusa powinniśmy nie tylko proklamować, ale i sprzeciwiać się apatii, postawie braku nadziei, kłamstwu, nieuczciwości, fideizmowi, relatywizmowi itp.
W świecie w którym istnieje zło, grzech, fałszywe nauki - ten rodzaj niewiary jest konieczny. Zatem różnica między chrześcijaninem, a niechrześcijaninem nie polega na tym, że jeden wierzy, a drugi nie wierzy. Oboje w coś wierzą i oboje w coś nie wierzą. Różnica polega na wyznawanej bądź odrzucanej treści.