Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Modlitwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Modlitwa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 sierpnia 2025

Modlitwa do Trójcy Świętej

Jako chrześcijanie modlimy się się do Ojca, w imieniu Syna w mocy Ducha Świętego. Tak nauczył nas modlić się Syn Boży. Była to pierwsza lekcja Pana Jezusa na temat modlitwy: módlcie się do Ojca.

Duch nas ożywia, powołuje do wiary i przez Syna zabiera nas do Ojca. Prowadzi nas do Ojca, nie do innych miejsc lub obiektów czci. Jeśli ktoś sądzi, że ma Ducha, to powinien zadać sobie pytania: dokąd On mnie prowadzi? Do jakiego miejsca? Kogo czczę? Komu chcę przynosić chwałę swoim życiem? Jaki jest owoc mojej wiary? 

To test na posiadanie Ducha Świętego, test na zbawczą wiarę. Nie oznacza to, że błędem jest modlitwa do Syna np. w podziękowaniu za śmierć za nas, za dzieło odkupienia i codzienne działanie. Nie znaczy to, że błędem jest modlitwa do Ducha Świętego, by pokazał nasz grzech i prowadził, oświecał nasz umysł, dawał zrozumienie oraz mądrość. Jeśli ktoś mówi, że nie modli się do Syna i do Ducha Świętego, to zwykle stoi za tym jakiś problem ze zrozumieniem Trójcy Świętej. Pan Jezus powiedział: „Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał (J 5:23).

Dlatego kiedy się modlimy, to nie musimy się zastanawiać, czy nasza modlitwa jest zbilansowana: „Modliłem się do Ojca, więc teraz zwrócę się do Syna i jeszcze wspomnę Ducha Świętego”. Nie musimy się stresować, czy wystarczającą ilość razy zwracamy się do każdej z osób Trójcy Świętej. Nie wierzymy w trzech bogów, by każdego równomiernie obdarować czcią. Kiedy idziemy do Ojca, to Syn jest uczczony i zadowolony. Syn i Duch nie są zazdrośni, gdy wysławiamy Ojca. W zasadzie każda modlitwa jest zanoszona dzięki Duchowi Świętemu. On w nas jest, On nas ożywił i pobudza do modlitwy. Duch jest obecny w każdej modlitwie, nawet jeśli nie wzywamy Jego imienia. Dzięki Synowi Ojciec przyjmuje nasze modlitwy i są Jemu miłe. Dzięki dziełu Syna i Ducha nasze modlitwy wznoszą się do nieba przed oblicze Ojca. Nie musimy za każdym razem przekonywać Ojca, że modlimy się w imieniu Syna. Czasami dodajemy słowa na koniec modlitwy: w imieniu Syna. I jest to biblijne, ale nie chodzi o to, że musimy wspomnieć Syna w modlitwie, by Jezus poczuł się doceniony. Syn jest wywyższony, gdy wywyższamy Ojca. Ojciec jest wywyższony, gdy wywyższamy Syna. Duch jest wywyższony, gdy czcimy Ojca i Syna. 

Nie dzielimy chrześcijan na Ojcowców, Synowców i Duchowców. Liberałowie mówią o Ojcu, ale pomijają dzieło Syna. Wielu ewangelicznych chrześcijan skupia się na Synu, ale pomija Ojca. Wielu charyzmatycznych chrześcijan skupia się na Duchu, uważając, że muszą to robić, by nie czuł się pominięty. Nie możemy przyczyniać się do budowania takich frakcji. Duch się nie obraża, kiedy podkreślamy dzieło Syna, a nie dary Ducha. Duch jest w istocie wywyższony, kiedy wskazujemy na krzyż i udajemy się do Jezusa. Nie mówimy: Jeden jest Pawłowy, drugi Apollosowy, trzeci Chrystusowy, czwarty Duchowy, piąty Ojcowy. Owszem, rozróżniamy osoby Trójcy Świętej, lecz nie separujemy ich. Jeśli chcemy uczcić Ducha, to udajmy się do Ojca poprzez Syna. Duch jest jak silnik w aucie. Jeśli chcemy dojechać do celu, nie spoglądamy na silnik w czasie jazdy. Patrzymy na drogę. Silnik sprawia, że możemy podróżować. Duch nie jest zazdrosny o chwałę Ojca.

wtorek, 19 sierpnia 2025

Modlitwa pastora

Pastor powinien regularnie w tygodniu modlić się imiennie o każdego członka Kościoła. Modlitwa i służba Słowa należą do priorytetów Jego powołania. 

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Bądź narzędziem Bożego uzdrowienia

Bądź wspaniałym narzędziem Bożego uzdrowienia drugiego człowieka! 

W jaki sposób? 

1. Wytrwale modląc się o jego uzdrowienie: czy to poprzez środki medyczne (lekarzy, leki), czy to poprzez cud. 

2. Poprzez zapewnienie go, że to robisz i zachęcając do ufnej wiary. 

3. Niosąc ulgę, wsparcie i pociechę poprzez odwiedziny lub rozmowę (telefon, SMS, Messenger itp.).

wtorek, 18 marca 2025

Bóg jest bardziej skłonny do wysłuchiwania niż my do proszenia

"Bez błogosławieństwa Pańskiego największe starania pozostaną bezowocne. On włada sercem każdego człowieka – jeśli nie dotknie serca twojego dziecka, twoje wysiłki będą daremne. Dlatego podlewaj zasiane ziarno nieustanną modlitwą. Bóg jest bardziej skłonny do wysłuchiwania niż my do proszenia, bardziej gotowy do błogosławienia niż my do zwracania się do Niego. Jednak pragnie naszych próśb. Modlitwa jest fundamentem wszystkiego. Dziecko otoczone modlitwą rzadko schodzi na złą drogę". 

-  John Charles Ryle

wtorek, 11 marca 2025

Jedna z moich największych radości podczas nabożeństwa

Jedną z największych radości jakich doświadczam podczas nabożeństwa jest widok dzieci (i młodzieży) wznoszących ręce z całym Kościołem w geście uwielbienia Boga (podczas Modlitwy Pańskiej, śpiewu Gloria Patri czy końcowej Doksologii). 

Rodzice, zabierajcie swoje dzieci do Kościoła. Nabożeństwo jest m.in. dla nich. *Całe* nabożeństwo, nie zaś jedynie pierwsze 15 minut. Kościół nie powinien być dla nich miejscem "religii wyznawanej przez rodziców". Kościół to ich duchowy dom, którego są członkami, a nie gośćmi lub sympatykami. 

Czytajcie z nimi Biblię i módlcie się z nimi w domach. Uczcie je "Ojcze nas", "Wierzę w Boga", Dekalogu i treści Ewangelii od najmłodszych lat. 

Jeśli nie będziecie wychowywać swoich dzieci w wierze, kultura zaszczepi w nich swoją wiarę. 

Co ważne - nie jesteście w tych wysiłkach jesteście sami! Jesteście otoczeni Bożą miłością, Jego obietnicami i mocą Ducha Świętego. 

Nie obawiajcie się błędów i potknięć (sam wiele z nich popełniłem i popełniam). Obawiajcie się perfekcjonizmu, surowości i braku radości. Chrońcie je przed Waszym grzechem. Chrońcie je przed brakiem Kościoła, brakiem Słowa Bożego w Waszym domu i brakiem wspólnej modlitwy.

poniedziałek, 3 marca 2025

Nie lekceważ modlitwy

Skoro Bóg jest wszechmocny, to również nasze modlitwy mają sens. Chrześcijanin, który się nie modli, pozbawia się jednego z najwspanialszych darów, jakie ma – rozmowy z wszechmogącym Ojcem. Żadna nasza prośba nie jest dla Niego zbyt trudna, by odpowiedzieć. Żadna potrzeba nie jest dla Niego zbyt wielka, by nie mógł jej zaspokoić. Żadne pokuszenie nie jest zbyt silne, by nie mógł z niego wyrwać. Pan światłością moją i zbawieniem moim: 

Kogóż bać się będę? Pan ochroną życia mego: Kogóż mam się lękać? (Ps 27:1)

czwartek, 7 listopada 2024

Czy modlić się do świętych?

Pismo Święte zabrania do modlitw DO świętych. Modlitwy powinniśmy wznosić wyłącznie do Boga, nie do ludzi lub aniołów. Modlimy się do Stwórcy, nie do stworzeń. 

Ponadto nie mamy żadnego zapewnienia, że po śmierci święci w niebie otrzymują cechę wszechobecności i wszechwiedzy, a więc, że słyszą i widzą nas w każdym miejscu i czasie tu na ziemi. Bóg - tak. Święci w niebie - nie. 

Biblia zachęca natomiast do modlitw O świętych - tych żyjących na ziemi. O świętych żyjących w niebie (a więc wszystkich zbawionych) nie musimy się modlić. Bóg już rozstrzygnął ich wieczne przeznaczenie. Nie jesteśmy w stanie dodać niczego do pełni ich szczęścia, zbawienia i spełnienia. Są całkowicie wypełnieni Bożą radością i Jego obecnością.

wtorek, 6 sierpnia 2024

Żałuj za swoją pobożność - Peter Leithart


Chciałbym zaoferować mowę motywacyjną. Nic wyszukanego, nic szczególnie mądrego. Jezus składa kilka zdumiewających obietnic w Ewangelii Łukasza 11. Chciałbym pozbawić ją niepotrzebnej otoczki i przekonać was do uwierzenia Mu i działania w tej wierze. 

Rozdział rozpoczyna się od modlitwy Jezusa, który potem uczy Swoich uczniów, jak się modlić, dając im Modlitwę Pańską. Potem następuje przypowieść o człowieku, który natarczywie prosi przyjaciela o pomoc. Jest późna noc; przyjaciel leży w łóżku, a jego drzwi są zamknięte. Jednak rzeczony mężczyzna jest tak natarczywy - tak "bezwstydny" - że nawet niechętny przyjaciel wstaje z łóżka i pomaga temu, który go obudził. 

Przesłaniem przypowieści nie jest oczywiście to, że Bóg jest niczym ten niechętny przyjaciel, zbyt zmęczony i wygodnie ułożony, aby wstać i nam pomóc. Chodzi o to, że nawet niechętny przyjaciel odpowie na prośby. A skoro tak, o ile prędzej twój Ojciec w Niebie. 

Jezus dodaje następnie bezpośrednie obietnice. Proście, szukajcie, pukajcie. Każdemu, kto prosi, będzie dane. Każdy, kto szuka, znajdzie. Każdemu, kto puka, będzie otworzone. Dodaje kolejną przypowieść, żeby wzmocnić to przesłanie. Wy, ojcowie, dajecie dobre rzeczy swoim dzieciom. Nie dajecie im kamienia, kiedy proszą o chleb, albo skorpiona, kiedy proszą o jajko, ani też węża, kiedy proszą o rybę. Jesteście źli, a jednak potraficie dawać swoim dzieciom dobre dary. O ile obficiej więc wasz Ojciec w Niebie, który jest całkowitym, niewypowiedzianym dobrem, tylko dobrem, czystym i absolutnym dobrem - o ile obficiej wasz Ojciec w Niebie obdarowuje Duchem tych, którzy proszą? 

Widzicie, co czyni tu Chrystus. Jego uczniowie prosili: "Panie, naucz nas się modlić". I Jezus to zrobił. Podarował na ich użytek modlitwę, modlitwę w jasny sposób zaprojektowaną do używania we wspólnocie, ze względu na wszystkie zaimki "nas", "nasze" czy "naszego". Jednak reszta danej przez Jezusa instrukcji dotyczącej modlitwy nie odpowiada na pytanie "jak?". Nie sugeruje prowadzenia dziennika modlitw albo wydzielania określonego czasu w ciągu dnia na modlitwę, ani też zapisywania spełnionych modlitw czy korzystania z akronimu ACTS - Adoracja (Adoration), Konsekracja (Consecration), Dziękczynienie (Thanks), Prośba (Supplication). 

Nie ma oczywiście w tych rzeczach nic złego. Wszystkie bywały używane bardzo owocnie ku efektywnej, żarliwej modlitwie. Ale nie tego naucza Jezus. On chce przekazać coś bardziej fundamentalnego. Nie jest zainteresowany "jak?", a raczej "do kogo?". Tym, co nadaje naszym modlitwom kształt, energię, żarliwość i efektywność to pewność, że modlimy się do naszego Ojca w Niebie. 

Przesłanie mojej mowy jest więc proste: módl się ze świadomością, że modlisz się do twojego Ojca w Niebie. Módl się z pewnością, że gdy prosisz, będzie ci dane; gdy szukasz, znajdziesz; gdy pukasz, będzie ci otworzone. Módl się, pamiętając, że modlisz się do Boga, który nie daje swoim dzieciom kamieni czy węży. Wierz Jezusowi i módl się zgodnie z tą wiarą. 

Druga część mowy to: Żyj tak, jak się modlisz. Zawsze żyjemy tak, jak się modlimy. Jeśli wcale się nie modlimy, żyjemy nie myśląc o Bogu i Jego woli. Modlitwa jest wyznaniem potrzeby i jeśli nie myślimy, że czegoś potrzebujemy, unikamy modlitwy. Jeżeli modlimy się niepewnie, słabo, strachliwie, pesymistycznie - tak samo będziemy żyć. Życie da nam dokładnie to, czego oczekujemy, a więc niewiele. Jeżeli modlimy się z wiarą, że modlimy się do naszego dobrego, niebiańskiego Ojca, który nie daje nam nic prócz dobrych darów, będziemy żyć z odwagą, wdzięcznością, radością i odwagą. 

To nie jest jednak sposób w jaki się modlimy albo żyjemy. Nasze życia podążają ścieżką naszych modlitw, ale nie modlimy się tak jak Jezus nas nauczył, więc nie żyjemy tak, jak Jezus. Gorzej, uzasadniamy nasze nieposłuszeństwo pobożnością i teologią. Szukamy wymówek, luk, warunków. Korzystamy z naszej teologii, aby uzasadniać naszą miernotę. 

Mówimy, że Bóg jest suwerenny. Może odpowiedzieć lub nie. Robi to, czego pragnie. Mogę więc się modlić, ale nie mam gwarancji, że Bóg odpowie. Modlimy się, bo musimy, ale nie oczekujemy efektów. A może przestajemy w ogóle się modlić. 

Ten motyw występuje w wielu odmianach. Pewnie, Bóg składa te wszystkie wspaniałe obietnice. Biblia jest nimi wypełniona. Ale nie jestem pewien, czy wszystkie są dla mnie. Bóg jest suwerenny i może postanowić, że nie wypełni Swoich obietnic. Pewnie, Bóg posiada wszelkie możliwe dobro. Może zrobić wszystko. Ale nie wiem, czy zrobi cokolwiek dla mnie. Bóg jest suwerenny, więc nie mam pewności, czy potraktuje mnie dobrze, czy źle. Bóg jest suwerenny i dba o Swoje dzieci, ale nie jestem całkowicie przekonany, że ja jestem Jego dzieckiem. W końcu Bóg wybiera kogo pragnie, skąd więc mam wiedzieć, czy wybrał mnie? To zwyczajny rzut Boską kością. W ten sposób wykorzystujemy Bożą suwerenność w celu uzasadnienia naszego pesymizmu, naszego lenistwa, naszego braku perspektyw. 

Mówimy wtedy: jestem żałosnym grzesznikiem. Nie zasługuję na nic od Boga. Ledwie potrafię podnieść głowę w Jego obecności. Pomodlę się, ale nie robię sobie nadziei. Wykorzystujemy naszą grzeszność jako uzasadnienie naszego stoicyzmu. 

To prawie tak, jakbyśmy myśleli, że biedny Bóg obiecał za dużo i musimy Go bronić przed Jego entuzjazmem. Jezus mówił nieco pochopnie i musimy postawić warunki, które On pominął. 

Bóg nie potrzebuje naszych luk. Nie chce naszych wymówek. Obiecał dokładnie tyle, ile chciał obiecać, a obiecał wszystko. Żałujmy za naszą pobożność. Musimy nawracać się z naszej ortodoksji.

Bóg jest suwerenny. Tak, oczywiście. Bóg czyni to, czego pragnie. Wszystko, co Ojciec czyni, robi ku zachwytowi Syna w Duchu, a Syn czyni wszystko, co czyni ku zachwytowi Ojca w Duchu. Bóg jest tak absolutnie suwerenny, że może swobodnie, łaskawie nam się oddać. Jest suwerenny i suwerennie zdecydował jeszcze przed założeniem świata, że będzie naszym Bogiem. Jest suwerenny i nieskończony, i korzysta ze wszystkich Swoich nieskończonych zasobów dla nas. Bóg jest absolutnie suwerenny, ale jedyny Bóg, który jest, to Bóg, który oddał się nam, wysyłając Swojego Syna na krzyż. Czy to brzmi jak Bóg, który martwi się, że za dużo obiecał? Czy to brzmi jak Bóg drobnego druczku i luk? 

Boża suwerenność nie jest uzasadnieniem dla stoicyzmu, pesymizmu czy bezczynności. Wręcz przeciwnie: ponieważ Bóg jest suwerenny, możemy być absolutnie pewni, że Bóg słyszy i odpowiada na nasze modlitwy. 

Czy jesteś żałosnym grzesznikiem? Nie wydaje mi się. Tak, grzeszysz, być może nawet często. Ale "grzesznik" to klasyfikacja. I nie jest to klasa ludzi, do której należysz. Usłysz te słowa Pawła: "Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie". Żadnego potępienia. Na pewno musi być chociaż trochę potępienia, może tycia odrobinka. Ale jakieś potępienie musi być. Nie: żadnego potępienia! Bóg osądza cię w Chrystusie. Patrzy na ciebie w Jego umiłowanym Synu. Miłuje cię tak, jak Jezusa, w którym stoisz. Jeżeli Bóg mówi, że nie ma żadnego potępienia, że jesteś sprawiedliwy, kimże jesteś, żeby dalej się potępiać? Jak śmiesz się potępiać? 

Bóg ma upodobanie w Swoich dzieciach, ale ty mówisz: "Nie jestem pewien, czy jestem Jego dzieckiem. Wybiera kogokolwiek chce". Ale ty jesteś dzieckiem Boga, ponieważ On wprowadził cię do Swojej rodziny przez Chrzest. Kiedy Bóg mówi w Chrzcie "Jesteś mój!", kimże jesteś, aby w to wątpić? Kim jesteś, żeby mówić: "No, nie jestem pewien". 

Jeśli myślisz, że Bóg ma dobre rzeczy, ale nie chce się nimi z tobą podzielić, padłeś ofiarą szatańskiej pokusy. Dokładnie to wąż powiedział Ewie: Bóg chce zatrzymać Swoje dary dla Siebie. Nie podzieli się. Bóg nie jest Ojcem, który daje tym, którzy proszą, ale skąpym i samolubnym Ojcem, smokiem trzymającym swoje skarby w jamie. 

Oznakujmy odpowiednio tego rodzaju pobożność i tego rodzaju teologię: To jest niewiara. Możemy ją otoczyć i wesprzeć pobożną mową biblijną, ale to nic innego jak niewiara. Niewiarą jest wątpienie w to, że suwerenny Bóg oddaje ci Siebie i całe Swoje dobro. Kiedy Bóg mówi “żadnego potępienia” a ty odpowiadasz “daj mi chwilkę na trochę więcej samobiczowania”, to nie tylko fałszywa pokora. To niewiara. Niewiarą jest zwątpienie w to, że Bóg w Chrzcie położył na tobie Swoje imię. Kiedy myślisz, że Bóg wstrzymuje dobro przed Swoimi dziećmi, to niewiara - a do tego obraza charakteru Boga. 

Nawróć się ze swojej pobożności. Żałuj za pozbawiony wiary sposób, w jaki korzystasz ze swojej teologii. Żałuj za zniekształcanie Słowa Bożego w wymówkę, aby się nie modlić albo modlić się ostrożnie lub niepewnie. Porzuć swoją fałszywą pokorę. Żałuj za swoją pobożność. 

Módl się i żyj, pamiętając o obietnicy Jezusa: Każdemu, kto prosi, będzie dane. Ten, kto szuka, znajduje, a ten, kto puka, zastanie otwarte drzwi. Bóg nie daje węży, kiedy prosimy o ryby; nie daje skorpionów zamiast jajek. Nie daje kamieni zamiast chleba. Nie robi tego. Nigdy nie daje złych rzeczy Swoim dzieciom. Nigdy. Nigdy, nigdy, przenigdy. Zawsze daje dobre rzeczy Swoim dzieciom. Zawsze, zawsze, zawsze

Oto obietnica w pigułce: Bóg zawsze daje to, o co prosisz albo coś lepszego. Powiesz: modliłem się o wiele rzeczy, których nigdy nie dostałem. Możesz czegoś szczerze pragnąć, wytrwale się modlić i doznać zawodu. Możesz teraz czegoś chcieć, a to się nie pojawia. Modlisz się latami, a to wciąż się nie dzieje. I mowa o dobrych rzeczach; nie samolubnych. Powiesz: modliłem się do Boga, aby czynił dobro, a jedyne co dostaję to cierpienie, frustracja i porażka. Modliłem się o odpoczynek od cierpienia i prób, a one wciąż przychodzą i stają się coraz gorsze. 

Co się dzieje? Czy obietnice Jezusa zostały unieważnione? Czy jednak musimy spełniać jakieś warunki? Jest jednak jakiś drobny druczek? Nie. Co się dzieje, kiedy nasze modlitwy pozostają niespełnione? 

Czy to możliwe, że ty prosiłeś o węża lub skorpiona? Czy rzeczy, o które prosiliśmy były dla nas naprawdę dobre, najlepsze? Być może On mówi "nie", ponieważ "nie" jest najlepszą odpowiedzią. Być może daje nam dobre rzeczy, które nie wydają nam się dobre, przynajmniej na początku. Jeżeli prosisz o odpoczynek od cierpienia, a otrzymujesz więcej cierpienia, to oznacza, że Bóg dał ci dar próby. 

Może chcieć wyplenić grzech. Może przybić cię do krzyża, aby wzmocnić twoją wiarę. Jakiejkolwiek próby by nie przyniósł, możesz się radować; możesz triumfować, ponieważ "chlubimy się też uciskami, wiedząc, że ucisk wyrabia cierpliwość; a cierpliwość - doświadczenie, doświadczenie zaś - nadzieję; a nadzieja nie przynosi wstydu, ponieważ miłość Boga jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany" (List do Rzymian 5:3-5). 

Kiedy cierpisz, wisisz na krzyżu - tam, gdzie był Jezus, i właśnie tam żywy Jezus spotka się z tobą. Prosisz o odpoczynek, a On daje ci więcej cierpienia, nie tylko po to, aby wypracować w tobie te cnoty, ale także uczynić z ciebie żywego świadka twojego ukrzyżowanego Pana. Poprzez twoje cierpliwe, radosne, wytrwałe, szczere cierpienie Bóg pokazuje przez twoje życie, że Jego moc doskonali się w słabości. Czyni z twojego życia żywego świadka potęgi Ewangelii. Udowadnia twoim życiem, że Ewangelia jest prawdziwa. 

Co się dzieje, kiedy nie dostajemy tego, o co prosimy? Może to być wiele rzeczy, ale Jezus mówi jasno, że jedno na pewno się nie dzieje: Bóg nie daje ci kamieni zamiast chleba, węża czy skorpiona zamiast ryby. Bóg nie traktuje cię niesprawiedliwie. Bóg nie zamyka przed tobą drzwi. On tak nie robi. Nigdy, nigdy, przenigdy. Daje dobre dary Swoim dzieciom. Zawsze, zawsze, zawsze. Tylko i wyłącznie dobre. 

Bóg zawsze daje, o co prosisz, albo coś jeszcze lepszego

Módl się z wiarą, a potem żyj tą samą wiarą. Twój Ojciec jest z tobą na każdym kroku, przy każdej twojej decyzji. Kiedy modlisz się z wiarą, zaczynasz żyć tak, jak się modlisz. 

Módl się, a potem zacznij szukać odpowiedzi. Wierna modlitwa prowadzi do życia pełnego wyczekiwania. Módl się o Ducha i czekaj, aby ujrzeć Ducha działającego wszędzie wokół ciebie. Wierna modlitwa prowadzi do Duchowego życia. Módl się i wiedz, że cokolwiek Bóg przyniesie, to dokładnie ta ryba, ten chleb i te jajka, których potrzebujesz. Modlitwa z wiarą prowadzi do wdzięcznego życia. Módl się o to, aby twój Ojciec był z tobą, bronił cię, prowadził cię i oddalił od ciebie niepewność, strach i niepokój. Modlitwa prowadzi do odważnego, wolnego od strachu życia. 

Oto właśnie świat twojego Ojca. On stoi za tobą, On idzie przed tobą, On jest skałą pod tobą i twoim Ojcem w Niebie. Taki jest świat twojego Ojca, a On stworzył ten szeroki świat jako plac zabaw dla Swoich dzieci. 

Tak więc: Idź się modlić; i idź się bawić. 

______________________ 

Peter J. Leithart jest pastorem, pisarzem, autorem wielu komentarzy biblijnych oraz książek nt. biblistyki, teologii, literatury, liturgii. Jest dyrektorem Theopolis Institute w Birmingham (Alabama, USA).

tłum. Mikołaj Woźny

źródło: https://theopolisinstitute.com/repent-of-your-piety/

środa, 3 kwietnia 2024

Modlitwa i Ciało - Brian Moats

Brian Moats

Zmartwychwstanie Jezusa przynosi 
ludowi Bożemu niezliczone błogosławieństwa. Te błogosławieństwa zbawienia nie kończą się jednak na więzi z naszym Ojcem, ale rozprzestrzeniają się na każdy obszar naszego życia. Jednym z błogosławieństw zmartwychwstania jest wolność ciągłego okazywania sobie nawzajem wdzięczności w modlitwie. 

Paweł podaje nam wiele przykładów. Oto kilka z nich: 

Nie przestaję dziękować za was i wspominać was w modlitwach moich... (Efezjan 1:16). 

Dziękuję Bogu zawsze za was, za łaskę Bożą, która wam jest dana w Chrystusie Jezusie... (1 Koryntian 1:4). 

Dziękujemy Bogu zawsze za was wszystkich, wspominając was w modlitwach naszych nieustannie... (1 Tesaloniczan 1:2). 

Powyższe teksty ukazują nam dwa nawyki, które warto zastosować: 

Po pierwsze, módlmy się nieustannie i z wdzięcznością za lud Boży. Dziękujmy za naszych pastorów, starszych, diakonów i ludzi w naszym Kościele. Tak, nawet tych, których uważasz za frustrujących. Tak, nawet tych, którzy tkwią w jakimś grzechu. Módlmy się z wdzięcznością za zdrowych i chorych, zasmuconych i radosnych, starych i młodych. Dziękuj Bogu za nich wszystkich. 

Po drugie, powiedz im, że to zrobiłeś. Nie wahaj się dać znać innym, że modliłeś się za nich i jesteś za nich wdzięczny Bogu. Paweł nie poprzestaje na modlitwie, ale poświęca czas, aby dać ludziom znać, że pamiętał o nich. 

Powiedzenie innym, że z radością się za nich modliłeś, jest aktem chrześcijańskiej pobożności. To buduje ciało (Kościół) i tworzy życie we wzajemnej radości, wspólnocie i zaufaniu. 

Kościoły w Efezie i w Koryncie znajdowały się w dwóch różnych miejscach pod względem dojrzałości, a mimo to oba otrzymały przepełnione wdzięcznością modlitwy Pawła, potem zaś o nich usłyszały. Jak zmieniło to ich odbiór pouczeń i przywództwa Pawła? 

Jezus nie powstał z martwych, abyśmy byli mali, zadufani w sobie lub skoncentrowani wyłącznie na sobie w naszym życiu modlitewnym. On zwyciężył śmierć, aby uformować nas jako lud modlący się i wdzięczny, oczywiście w relacji do samego Boga, ale także w relacji wobec siebie nawzajem, ponieważ jesteśmy Jego Ciałem. 

Zatem twoim dzisiejszym zadaniem jest pomodlić się za innego brata lub siostrę, a następnie wysłać im SMSa lub email z informacją, że to zrobiłeś. Jeśli modlisz się za dziecko, napisz SMSa do rodziców, aby im to powiedzieć. Wyobraźcie sobie ich małe twarze jaśniejące wielkanocną radością, wiedząc, że starszy święty podziękował za nie Bogu. Ciało zmartwychwstałego Chrystusa będzie budowane przez wiele małych posłuszeństw. 

Chrystus zmartwychwstał! 

poniedziałek, 27 lutego 2023

Królestwo Boże w codziennej wierności

Jest wiele kazań, które wzywają do robienia spektakularnych rzeczy dla Boga lub w imieniu Boga: 

- ewangelizowanie na ulicy lub w pracy, 
- wyjazd na misję, 
- uzdrawianie, 
- wypędzanie demonów, 
- prorokowanie, 
- zakładanie Kościołów, - przemawianie do ludzi, 
- "wypływanie na głębię", "poszerzanie granic", "wyjście ze strefy komfortu" itd. 

Kiedy jednak słyszałeś o robieniu małych, rutynowych, wiernych czynów wiary poprzez które Bóg buduje swoje Królestwo: 

- wspólny czas z synem lub z córką, 
- zrobienie posiłku dla domowników, 
- punktualność i dotrzymywanie obietnic, umów, zobowiązań, 
- modlitwa i czytanie Biblii z dziećmi, 
- zaproszenie żony na randkę, 
- odwiedzenie osoby chorej lub samotnej,
- telefon do kogoś, komu chcesz okazać troskę i zainteresowanie, 
- rodzinne posiłki, 
- zaproszenie do siebie na kawę/obiad osoby z Kościoła, której jeszcze nigdy nie gościłeś, 
- upominek dla dziecka z Twojej wspólnoty 
itd. 

poniedziałek, 14 listopada 2022

Ojcze nasz cz.2. - Prośby dotyczące naszych potrzeb

Kazanie, Gdańsk 2022-11-06

WSTĘP

Dwa tygodnie temu zaczęliśmy omawiać pierwszą część Modlitwy Pańskiej. Powiedzieliśmy o samym wstępie, jak mamy zwracać się do Boga: Ojcze nasz. I przyjrzeliśmy się trzem pierwszym prośbom, które dotyczą Boga, a więc: Jego imienia, Jego królestwa, Jego woli.

Dziś przyjrzymy się drugiej grupie próśb, a więc trzem prośbom dotyczących naszym potrzeb i treści końcowej Doksologii.

Ale kolejność próśb w Modlitwie Pańskiej nie jest bez znaczenia. Najpierw Bóg, potem człowiek. Najpierw Jego cele, potem nasze potrzeby.

CHLEBA NASZEGO POWSZECHNEGO DAJ NAM DZISIAJ

Modlitwa Pańska na pierwszy rzut oka może wydawać się idealistyczna, ponieważ koncentruje się na Królestwie Boga i na czynieniu Jego woli na ziemi. Ale choć mówi o sprawach wzniosłych, to nie pomija najważniejszych aspektów naszego codziennego życia. Pierwszą prośbą dotyczącą naszych potrzeb jest prośba o chleb powszedni.

Prośba o chleb to bardzo pokorna prośba. Jezus zachęca, byśmy prosili Boga nie o bogactwo i łatwe życie, lecz o podstawowe potrzeby. „Chleb powszedni” obejmuje to wszystko, czego potrzebujemy, aby każdego dnia żyć dla Boga. Czyli modlitwa o chleb powszedni zawiera też prośbę o wszystkie podstawowe potrzeby fizyczne, w tym także o mieszkanie i ubranie.

Tu warto podkreślić, że prośba o chleb powszedni jest prośbą o materialne błogosławieństwa. Bóg jest Panem nie tylko sfery „duchowej” lub ludu „duchowego”. Bóg stworzył nas jako istoty fizyczne i dlatego zależne od fizycznego świata, w którym żyją.

Modlitwa Pańska od początku pomyślana była jako modlitwa codzienna, na co wskazują słowa: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Z drugiej strony, prośba o codzienny chleb sugeruje, że Ojcze nasz ma być codzienną modlitwą rodziną.

Czasami może wydaje nam się, że nie musimy się wiele natrudzić, by mieć bochenek chleba. To oczywiste, że każdego dnia wstajemy i na śniadanie lub na kolację jemy chleb. Jezus pokazuje jednak, że nawet w najmniejszym aspekcie, w każdej naszej codziennej potrzebie jesteśmy na Bożym utrzymaniu. Nawet w kwestii pożywienia zależymy od Boga. To, czy chmury spuszczą deszcz, to, czy ziemia wyda plon, to czy będziesz miał zdrowe ręce, by chleb upiec lub na niego zapracować… To wszystko zależy od Bożego błogosławieństwa. Dlatego dobrym zwyczajem jest modlitwa dziękczynna przed posiłkiem. Bądź wdzięczny za to zawartość talerza.

Czy dziękujesz Bogu za to, że masz co schować do lodówki, za to, że masz gdzie pracować, za to, że stać Cię na czynsz, na komputer? Może to brzmi mało duchowo i zbyt drobiazgowo, ale właśnie tego uczył Jezus. W najmniejszym szczególe zależymy od Boga.

Oczywiście nie chodzi o to, że nie wolno nam prosić o coś więcej niż o chleb potrzebny do przeżycia jednego dnia. Chodzi raczej o to, że mamy prosić Boga o wszystko, czego potrzebujemy do pracy dla Jego Królestwa. Jeśli powierzymy Mu nasze potrzeby i jeśli Bóg stwierdzi, że wystarczy nam tylko chleb, to powinniśmy się nim zadowolić.

Jesteśmy stworzeni w ten sposób, że musimy jeść każdego dnia, by mieć siłę. Nawet przed upadkiem Adam i Ewa mieli pokarm. Bóg mógłby stworzyć nas tak, że jeden posiłek wystarczyłby na cały tydzień lub miesiąc. Pomyślcie, jak bardzo praktyczne i wygodne by to było. Bóg jednak miał inne zamiary. Uczynił nas stworzeniami, które potrzebują trzech posiłków dziennie. Tym sposobem każdego dnia przypomina nam, że zależymy nie tylko od Niego, ale i od reszty stworzenia. Potrzebujemy się nawzajem. Zależymy od siebie nawzajem. Potrzebujesz rolnika, piekarza, kierowcy, zdolnego kucharza… Nie traktuj jedzenia jakby spadło ci z nieba, bo ci się należy.

Czyli nasza zależność od jedzenia wskazuje na naszą zależność od Stwórcy. Bądź wdzięczny za każdą kromkę chleba i dziękuj za jedzenie Bogu i ludziom,

I ODPUŚĆ NAM NASZE GRZECHY JAKO I MY ODPUSZCZAMY NASZYM WINOWAJCOM

Pierwsza prośba dotycząca naszego życia była doczesna, dotyczyła codziennego chleba. Teraz sprawy duchowe, dotyczące naszej wieczności. I znów zobaczcie, że Bogu zależy zarówno na naszym ciele jak i duszy. Zarówno wieczny jak i doczesny wymiera naszego życia zależy od Boga i Jego zmiłowania.

Jak potrzebujemy regularnej modlitwy o pożywienie, tak potrzebujemy regularnej modlitwy o przebaczenie grzechów. Wiara nie jest zjawiskiem jednorazowym, nie można jej przedstawić jako punkt na linii czasu na zasadzie: 16 lat temu. Tam wszystko się rozstrzygnęło. Wyznałem Bogu grzechy, uwierzyłem, nawróciłem się i w zasadzie cały czas mówimy o czasie przeszłym.

Wiara trwa i rozwija się w czasie. Jej elementem składowym jest żal za grzechy i zaufanie zbawczej łasce Boga. Póki żyjemy na tym świecie, będzie to nieodzowny element codziennego życia z Bogiem.

Grzech wywołuje wiele zniszczenia w życiu innych, w nas, w dziele budowania Królestwa Bożego. Dlatego powinniśmy regularnie prosić o przebaczenie. Bóg przebaczył każdemu z nas i to o wiele więcej niż jesteśmy tego świadomi. Jeśli pamiętamy o przebaczeniu, jakie otrzymaliśmy od Boga, to jesteśmy też bardziej skłonni do przebaczenia bliźnim. A jeśli ochotnie przebaczasz innym to możesz bardziej skupić się na sprawach Królestwa Bożego niż na cudzych grzechach.

Ta prośba oznacza, że Bóg uświęca nas od środka. Uświęcenie dotyczy przede wszystkim przemiany serca. Nie znaczy to, że w niektórych przypadkach zmiana nie rozpoczyna się od zmiany zwyczajów lub zachowania. Jednak zewnętrzna zmiana nie jest istotą uświęcenia. Zewnętrzna zmiana, której nie odpowiada zmiana wewnętrzna, może być przejawem Bożego działania, jednak nie jest jeszcze zmianą prawdziwą. Bez zmiany serca nie ma mowy o uświęceniu.

Prośba o przebaczenie jest wyjątkowa w Modlitwie Pańskiej. Jako jedńa zawiera bowiem argument. Prosimy, by Bóg nam przebaczył, ponieważ sami przebaczamy naszym winowajcom. Coś podobnego spotykamy w Psalmach, gdzie Dawid często przedstawia Bogu powody, dla których spodziewa się pozytywnej odpowiedzi.

W tak krótkiej modlitwie jak Ojcze nasz intryguje fakt, że argument dołączony jest akurat do tej prośby. O co jednak chodzi w tym argumencie? Z pewnością nie mówimy Bogu, że zasługujemy na przebaczenie, ponieważ sami przebaczyliśmy. Co prawda, niektórzy dokładnie tak to interpretują, jednak prawdziwe znaczenie tych słów Modlitwy Pańskiej widoczne jest w przypowieści o dwóch sługach (Mt 18,23-35).

Sługa, któremu darowano dziesięć tysięcy talentów, spotkał innego sługę, który był mu winien sto denarów, lecz odmówił mu darowania długu. Morał tej historii jest oczywisty. Sługa, któremu darowano dług tak wielki, że nie starczyłoby mu życia, by go spłacić, nie docenił wartości przebaczenia i nie okazał wdzięczności za okazaną łaskę, co stało się widoczne przy spotkaniu z jego dłużnikiem. Tym sposobem nie otrzymał przebaczenia.

Słowa Chrystusa są jednoznaczne zarówno w Modlitwie Pańskiej, jak i w przypowieści o dwóch sługach – jeśli nie przebaczamy naszym winowajcom, to nie otrzymamy przebaczenia. Ci, którzy dostąpili zbawienia z łaski, muszą okazać wdzięczność za zbawczą łaskę przez właściwą postawę wobec bliźnich.

Ile razy? Piotr zapytał Jezusa, ile razy ma przebaczyć osobie, która go skrzywdziła. „Czy aż do siedmiu razy?” (Mt 18,21). Apostoł zapewne myślał, że przebaczając siedem razy, okaże wyjątkową łaskawość. Niektórzy rabini nauczali, że przebaczyć można tylko trzy razy. Piotr zatem podwoił łaskawość faryzeuszy. Jednak łaskawość Chrystusa jest o wiele większa. Siedemdziesiąt siedem razy! Innymi słowy, niezależnie od tego, jak wiele razy ktoś zgrzeszył przeciwko nam, musimy mu przebaczyć. I rzeczywiście, gdybyśmy tego nie czynili, nie przetrwałaby żadna rodzina ani organizacja. Czy ktoś zna dziecko, które obraziło rodziców tylko siedem razy? Lub czy istnieje mąż lub żona, którzy potrzebują tylko trzykrotnego przebaczenia?

Codzienne przebaczenie oznacza też codzienne wyznawanie grzechów oraz codzienne nawrócenie. Życie chrześcijańskie to nieustanna odnowa. W tym życiu zawsze będziemy grzesznikami i dlatego zawsze będziemy potrzebować przebaczenia i odnowy.

Jeśli my nie przebaczamy bliźnim, jest to oznaką serca, które nie doświadczyło nigdy przebaczenia. Człowiek, który nie chce przebaczać nie rozumie, że swoim postępowaniem w nieskończony sposób obraził majestat świętego Boga i nie zdaje sobie sprawy z potrzeby własnego przebaczenia. Nie wie co to znaczy łaskawość, dobroć i nieskończone miłosierdzie, ponieważ nigdy na swej drodze nie spotkał Chrystusa, który przebacza tym, którzy z własnym wstydem, całym zakłamaniem, ciężarem grzechu przyszli do Niego.

Mówiąc: „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” prosisz, by Bóg potratował cię tak, jak ty traktujesz tych, którzy zgrzeszyli przeciwko Tobie. Pomyśl więc jak czy odpuszczasz swoim winowajcom. Bóg traktuje serio Twoje słowa.

I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO

Chrześcijaństwo to nie tylko zestaw poglądów. To duchowa walka. Naszym wrogiem nie jest człowiek, nie ciało i krew, lecz diabeł (Ef 6). Jako rzeczywista istota duchowa i największy wróg Boga szatan kusi ludzi do grzechu i buntu przeciwko Bogu, tak jak kusił Adama i Ewę.

Mając za sobą swoją armię demonów oraz niezliczone rzesze zwiedzionych ludzi, szatan dysponuje wielką mocą i wpływem. Sami często zapominamy prosić Boga o wsparcie w walce z siłami ciemności, dlatego nasz Pań włączył tę prośbę do Modlitwy Pańskiej.

„Zbaw nas ode złego”.

Kiedy modlimy się o zbawienie ode złego, oznacza to, że wierzymy, że wszelka moc, chwała i panowanie należą do Boga. Dlatego On może nas uratować. Cokolwiek czyni szatan, może to czynić tylko za przyzwoleniem Boga. Nie powinniśmy więc się lękać. Nie możemy przegrać wojny, nawet jeśli często przegrywamy bitwy.

Oczywiście nie chodzi tu o to, że to Bóg kusi do grzechu i prosimy Go o to, aby tego nie robił.

Te słowa oznaczają raczej prośbę, aby Bóg chronił nas od sytuacji, które narażają nas na pokusy. Innymi słowy: Panie, wiemy, że jesteśmy słabi i prosimy Cię zachowaj nas od pokusy, która sprawiłaby, że zgrzeszymy. Nie pozwól nam ścierać się z pokusami, z którymi w naszej słabości możemy ulec.

Wyrażamy więc naszą słabość. Człowiek, który uważa się za duchowego mocarza – nigdy nie powie w ten sposób. Myśli raczej: Ja potrafię sobie poradzić z każdą pokusą! Wiem co jest złe i umiem odrzucić to, co nie podoba się Bogu. 

Ktoś taki nie powinien modlić się Ojcze Nasz. Takie słowa objawiają pychę i zupełnie niezrozumienie własnych możliwości, własnych słabości. Każdy pastor, ksiądz i papież powinni prosić Boga by zachował ich od pokuszenia, bo każdy z nas w każdym momencie może upaść.

Czyli pamiętajmy, że nasza wiara to duchowe bitwy: nabożeństwo, czystość, świętość, zaangażowanie… Szatan będzie nas kusił, by sobie odpuścić, pójść na skróty. Rozpoznaj, że właśnie toczy się bitwa o twoje serce i umysł, duszę i ciało. I uciekaj do Boga. On Cię wzmocni i ochroni, tak iż przez próby przejdziesz zwycięsko.

Dzieło Jezusa jest często opisywane jako zwycięstwo nad diabłem, rozbrojenie diabła.  „Rozbroił nadziemskie władze…” (Kol 2:3). „Bóg zaś pokoju zetrze wkrótce szatana pod waszymi stopami” (Rz 16:20).: „Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was” (Jk 4:7).

To nie chrześcijanie mają bać się diabła i uciekać. Jeśli jesteśmy posłuszni Słowu Bożemu, to posiadamy moc do pokonania szatana. Nasz Pań odpowiadał na kuszenie szatana, cytując Pismo Święte i postępując według jego przykazań. Dysponujemy tą samą bronią. Dlatego szatan ucieka, kiedy poddajemy się Bogu. Zgodnie ze słowami apostoła Piotra szatan może krążyć wokół nas jak lew ryczący, ale nawet w takim przypadku nie mamy uciekać. Mamy raczej odpierać jego ataki: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1Pt 5,8-9).

Nowy Testament przedstawia szatana jako niebezpiecznego i mocnego wroga, którego porażka jest jednak przesądzona. Kościół ma udział w zwycięstwie Chrystusa przez głoszenie Ewangelii. Szatan, owszem, zaślepia umysły niewierzących, lecz nie może powstrzymać Ewangelii od wydania owocu.

Kiedy Kościół trwa w Chrystusie, ma moc pokonania zła przy pomocy dobra (Rz 12,21). Dlatego Jan przedstawia nas chrześcijan jako zwycięzców (Ap 2,7.11.17.26; 3,5.12.21). Zwyciężyliśmy świat, ponieważ Ten, który jest w nas, jest większy niż ten, który jest w świecie (1Jń 4,4). Kto narodził się z Boga, ten przez wiarę zwycięża świat (1Jń 5,4-5).

Walka Kościoła z szatanem

Kiedy Dawid stanął do walki z Goliatem, był jedynym Izraelitą, który miał dość odwagi, by to uczynić. Jednak jakiś czas po zabiciu Goliata w otoczeniu Dawida pojawili się inni waleczni rycerze, którzy swoim czynami dorównywali Dawidowi (por. 2Sm 23,8-39).

Podobnie nasz Pań nie tylko pokonał szatana, ale wytyczył również nam drogę do zwycięstwa i odpowiednio wyposażył do walki (por. Ef 6:10-20).

ALBOWIEM TWOJE JEST KRÓLESTWO, MOC I CHWAŁA NA WIEKI WIEKÓW

Ostatnie zdanie to doksologia. Uwielbienie Boga, którym kończymy również nasze nabożeństwo.

Ostatnie słowa są wyznaniem wiary. Kończąc modlitwę wyznaniem, że Królestwo oraz wszelka władza i chwała należą do Boga, wyrażamy wiarę w to, że Bóg dokończy rozpoczęte dzieło i w końcu doświadczymy pełni Królestwa. Ufamy, że w odpowiednim czasie Królestwo nadejdzie w swej pełni, a imię Boże zostanie ostatecznie wywyższone. Sam Bóg tego dokona.

Księga Kronik 29:11: „Twoja jest, o Panie wielkość, moc, sława, majestat i chwała, bo wszystko, co jest na niebie i na ziemi, jest Twoje; do Ciebie, Panie, należy królowanie i ten, co głowę wznosi ponad wszystkich”.

Wielbienie Boga i poleganie na Bogu prowadzi do radowania się Nim. Kiedy modlimy się słowami: „Twoje jest Królestwo, moc i chwała na wieki wieków”, wtedy wzmacniamy nasze serca świadomością, że Bóg wszystko kontroluje. Jego plan jest doskonały i kieruje całą historią ku pełni Jego Królestwa. Jego władza jest niepodzielna i niezachwiana. Modlitwa Pańska wzmacnia serca wielbiące Boga, podobnie jak czyni to Psalm Dawida:

Gotowe jest serce moje, Boże, zaśpiewam i zagram. Zbudź się, chwało moja, zbudź się, harfo i cytro! Chcę obudzić jutrzenkę. Wśród ludów będę chwalił Cię, Panie, zagram Ci wśród narodów, bo Twoja łaskawość [sięga] aż do niebios, a wierność Twoja po chmury (Ps 108:2-5).

ZAKOŃCZENIE

I na koniec. Pomyślmy: czy nie powtarzamy czasami Modlitwy Pańskiej nie dbając tak naprawdę o to, co tym samym mówimy.

- Czy mamy poczucie zależności od Boga i czy prosimy o codzienny chleb? Czy kiedy Bóg nam Go daje, to czy dziękujemy za niego, czy raczej uważamy, że to oczywiste, że ziemia wydaje ziarno, że świeci słońce, spada deszcz – i dzieje się to cyklicznie?

- Dalej: czy naprawdę chcemy, aby Bóg przebaczał nam tak, jak my przebaczamy naszym winowajcom? Naprawdę? Naprawdę?

- Czy prosisz, aby Bóg chronił cię od pokus? Czy masz świadomość, że toczą one bitwę o twoją duszę? Czy rozumiesz, że są to duchowe bitwy i nie powinniśmy ich lekceważyć? Stawka jest wielka, bo dotyczy tego, komu oddasz swoje serce i duszę. Jakiemu królestwu.

Módlmy się Modlitwą Pańską z jeszcze większym oddaniem i zrozumieniem tego, co mówimy. Oczywiście niech nie zastępuje nam to codziennych modlitw własnymi słowami. Jeśli nie wiesz jak, o co się modlić – przypomnij sobie modlitwę Ojcze Nasz. Jakie sprawy powinny być priorytetami w twojej modlitwie.

Zacznij od Boga. Od Jego chwały. Jego Królestwa. Módl się o sprawy dotyczące wieczności: nadejście Królestwa, o odpuszczenie win, o święte życie, zbawienie. Ale i sprawy doczesne: o codzienny chleb, o pracę, zdrowie, o rodzinę, więzi z bliźnimi.

Nie możemy być teoretykami modlitwy. Musimy być praktykami. Nie musisz używać kwiecistego języka, wymyślnych słów. Po prostu rozmawiaj z Bogiem jako Ojcem, pamiętając o tym, czego uczy cię Modlitwa Pańska. Amen.

wtorek, 13 września 2022

O uzdrowieniu

Wśród wielu naszych charyzmatycznych przyjaciół panuje przekonanie, że uzdrowienie jest nieodłączną częścią przebaczenia, które otrzymaliśmy przez wiarę w Jezusa. Jeśli więc chorujesz, to albo pod znakiem zapytania stoi twoje zbawienie, albo jesteś człowiekiem zbawionym, lecz z małą, chwiejną wiarą. Ponadto, jak niedawno mogłem się dowiedzieć, przyczyną twojej choroby są niektórzy pastorzy, którzy nauczają, że nie za każdą chorobą stoi demon lub grzech osoby chorującej. W ten sposób odbierają ci wiarę w to, że twoje uzdrowienie jest na wyciągnięcie ręki. W takim momencie - tu używany jest slang - musisz "sięgnąć po uzdrowienie". W jaki sposób? Wierząc i wyznając, że jest ono faktem (!).

Jest to zupełne nieporozumienie i aż dziwne, że tak wielu chrześcijan postanowiło tkwić w tym duchowym zniewoleniu i pułapce. Owszem, zupełne odsunięcie chorób z życia zbawionych ludzi jest owocem krzyża, lecz w pełnym wymiarze dotyczy ono nowego życia po zmartwychwstaniu. Otrzymamy nowe ciała, które nie podlegają chorobom. To samo możemy powiedzieć o śmierci. Kiedy Biblia naucza, że owocem krzyża jest zniszczenie śmierci, nie oznacza to, że chrześcijanie nie będą umierać. Oznacza to raczej, że w nowej rzeczywistości po zmartwychwstaniu nasze uwielbione ciała nie będą poddane zepsuciu i śmierci.

Zatem nauczanie, że wraz ze zbawieniem człowiek wierzący otrzyma (już teraz) uzdrowienie z wszelkich chorób (musi jedynie w to wierzyć) jest nauczaniem niebiblijnym, prowadzącym do wielu presji, oskarżeń i zranień.

Powinniśmy modlić się z wiarą o chorych, o uzdrowienie. Choroby nie są częścią pierwotnego porządku stworzenia. Są intruzem, tak jak śmierć. Dlatego wytrwale módlmy się o chorych, włącznie z cudem uzdrowienia w sytuacjach, gdzie medycyna rozkłada bezradnie ręce. Jezus niósł chorym uzdrowienie i było to m.in. znakiem nadejścia Królestwa Bożego i zniszczenia mocy diabła.

Mamy nieść chorym wszelką ulgę, chronić od samotności (np. gdy antyboże dyrektywy zabraniają odwiedzin cierpiących w szpitalach), korzystać z dostępnych Bożych błogosławieństw w postaci dorobku medycyny, leków i rąk lekarzy. Jednak każdy człowiek wierzący ma prawo umrzeć z powodu choroby: raka, zawału, udaru, Covid19 itd. - bez poczucia winy, że zawiódł Boga.

Hiob chorował w niezawiniony sposób i widział w tym Bożą rękę. Paweł zostawił chorego Trofima w Milecie, a chorującemu Tymoteuszowi nakazał pić wino "ze względu na żołądek i częste niedomagania". Ani słowa o braku wiary, Bożej karze lub demonicznym źródle ich chorób. Zostawmy ich w spokoju.

Charyzmatyczne zaklinanie rzeczywistości w postaci "ogłaszania uzdrowienia" to jednak nie tylko błąd w zrozumieniu samej Biblii. To również skrajna reakcja na drugą skrajność w postaci sceptycyzmu i intelektualizmu, który modlitwę traktuje jak chrześcijański obowiązek, "życzenia" wysyłane gdzieś w niebo bez wiary w to, że jest nadzieja na odpowiedź odbiorcy. Wśród nas - ewangelicznych chrześcijan - tendencja jest często taka, że jesteśmy zaskoczeni, gdy Bóg odpowie na naszą modlitwę. Tymczasem to raczej niewysłuchane modlitwy powinny nas zaskakiwać (1 J 5:10-11).

Zatem módlmy się z wiarą, lecz nie zaklinajmy rzeczywistości. Nie rozkazujmy Panu Bogu ani nie próbujmy nawet zamykać Go w pudełeczko naszej teologii, mając proste diagnozy na źródło czyjejś choroby ("To demony! To jego grzech lub niewiara" itp.).

Jak powinniśmy się modlić? Kiedy dziecko prosi rodzica o prezent na Boże Narodzenie, rodzice zwykle kupują mu to, czego pragnie (zakładając, że nie jest to prawdziwa rakieta :). Kiedy podczas Wigilii następuje moment wręczenia prezentów, dziecko spodziewa się, że pod choinką dostanie to, o co prosiło. I kiedy dostaje tę wymarzoną rzecz woła: "Wiedziałem!". Tak powinniśmy prosić Boga. On kocha dawać dobre rzeczy swoim dzieciom, zgodne z Jego wolą. 

Obietnica wysłuchanej modlitwy

(fragment kazania)

"Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy" (1 J 5:14-15).

 Jeśli modlimy się zgodnie z Bożą wolą, możemy mieć pewność, że daje nam to, o co prosimy. Czasami może być odstęp czasu między naszą prośba a otrzymaniem tego, o co prosimy, ale możemy to robić z wiarą, że to już jest naszym udziałem.

„Czy wiecie, dlaczego nie zawsze od razu Bóg odpowiada na nasze modlitwy? Ponieważ chce z nami rozmawiać, a czasami jest to jedyny sposób, aby nas zmusić do rozmowy”. – John Eldredge

Dziecko prosi o prezent, ale czasami musi poczekać na urodziny, by go otrzymać.

Oczywiście jest więcej biblijnych warunków wysłuchanej modlitwy: wiara, wytrwałość, ale Jan zachęca do ufnej postawy w modlitwie. A nie zwątpienia. Kiedy dziecko prosi o jakiś prezent na Boże Narodzenie, rodzice zwykle kupują mu to. Kiedy jest wigilia i moment wręczenia prezentów, dziecko spodziewa się, że pod choinką dostanie to, o co prosiło. I kiedy dostaje tę wymarzoną rzecz woła: Wiedziałem! Tak powinniśmy prosić Boga. Jeśli prosimy Go zgodnie z Jego wolą, powinniśmy każdy nowy dzień zaczynać od oczekiwania Jego odpowiedzi. Jeśli wiemy, że słyszy, wiemy, że otrzymamy.

Nasza tendencja jest często odwrotna. Jesteśmy zaskoczeni, gdy Bóg odpowie na naszą modlitwę. A raczej to niewysłuchane modlitwy powinny nas zaskakiwać.

Np. czasami dziecko prosi o grę wideo, a dostaje pod chudzinę klocki. Czasami człowiek z wiarą prosi o pokój, a pokoju nie ma. Jak to wyjaśnić? Jak to współgra z obietnicą, o której mówi Jan? Jedną z części odpowiedzi jest to, że Bóg jest suwerenny. Nie kontrolujemy Boga i nie manipulujemy Nim.

Dalej, musimy ufać, że to, co Bóg obiecuje i robi jest dla dobra Jego ludu. On wie doskonale co chcemy, lepiej niż my. Np. rodzice mają trzy córki i gdy żona jest w ciąży z czwartym dzieckiem – ojciec prosi o choćby o jednego syna. Lecz okazuje się, że Bóg daje mu czwartą córkę. J

Wniosek powinien być prostu taki: Bóg wie, że czwarta córka jest dla nich lepsza niż jeden syn. I powinni przyjąć to wielką radością! Prosimy o pokój i ciszę, lecz Bóg zsyła na nas trudy i przeciwności. Jak to odczytać? Np. tak, że Bóg wiedział, że w tym okresie spokój nie będzie dobry dla nas. Bo np. czasy pokoju tworzą słabych ludzi. Trudne czasy zaś tworzą silnych ludzi. Być może Bóg właśnie formuje w czasie wojen i niepokoju ludzi pełnych poświęcenia, odwagi, siły.

Ktoś prosi o wysokopłatną pracę w znanej firmie. Lecz Bóg daje pracę w małym Domu Seniora, gdzie ktoś opiekuje się starszymi ludźmi. Bóg wie, że jest to lepsze dla tej osoby i dla Bożego Królestwa. Może na ten czas, może na dłużej. Ale odczytaj to w ten sposób: Ja nie wiem. Ale to nie problem. Mam obok siebie Boga, który wie i chce dla mnie tego co najlepsze. I On wie, co jest najlepsze dla mnie lepiej niż ja.

Jak z dzieckiem, które widzi jak produkują cukierki i woła do mamy: Ja chcę ten i ten i ten! Na co mama: Nie będzie nawet jednego. Sorry młody przyjacielu.

Czy mama chce źle? Nie. Ona kocha dawać dziecku prezenty. Kocha dawać to, o co prosi. Ale wie też, że w tym momencie dawanie dziecku aż tylu słodyczy nie będzie dla niego dobre.

Zatem problem niewysłuchanej modlitwy to często problem naszych pragnień. Często chcemy co my chcemy, a nie to, czego potrzebujemy.

Zbyt wiele osób tak się modli: „Boże, oto, co leży mi na sercu. Błagam, spełnij moje pragnienia, zrób to dla mnie”. Powinniśmy jednak mówić: "Boże, oto, co leży na Twoim sercu. Proszę spełnij swoje pragnienia we mnie”. – Emerson Eggerichs

Czasami zatem otrzymujemy nie to o co prosiliśmy. Ale nie powinno nas to martwić. Możemy uznać, że jest po prostu lepsze niż to o co prosiliśmy.

To tak jak w opowiadaniu CS Lewisa „Koń i jego chłopiec” chłopiec o imieniu Szasta i dziewczynka Arawis w trakcie swej niebezpiecznej podróży są ścigani przez lwy lub walczą z nimi. Spotykają także bardzo dziwnego domowego kota. Te groźne zwierzęta powstrzymują ich przed podążaniem w kierunku, w którym dzieci chcą zmierzać i wymuszają na nich obranie innej ścieżki.

Dzieci były przerażone i pełne niepewności. Na końcu są jednak zaskoczone i bardzo poruszone, gdy odkrywają, że te wrogie lwy i dziwny kot na ich drodze były w rzeczywistości jedną i tą samą osobą – Aslanem – lwem, którego CS Lewis używa jako symbolu Chrystusa.

Gdyby te lwy nie przestraszyły ich, dzieci obrałyby inny kierunek i zostały pojmane przez wroga i natychmiast skazane na śmierć lub dostałyby się do niewoli. Czyli presja spowodowana atakami bestii okazała się w rzeczywistości Bożym błogosławieństwem, które sprowadziło ich na bezpieczną ścieżkę.

Być może my również odkryjemy, że to, co wydawało nam się przeszkodą do realizacji naszych planów było w rzeczywistości Bożą ręką, by odwieść nas od złych ludzi lub przykrych doświadczeń.

czwartek, 18 sierpnia 2022

Wiadomości polityczne spoza pierwszych stron

Co tydzień jakiś nowy kryzys polityczny próbuje przykuć naszą uwagę i podsycić nasze emocje. Przyszłość świata, kosmosu i wszystkiego zależy od naszej odpowiedzi na to. A musimy odpowiedzieć teraz. 

Otóż nie. To, co dzieje się w kościele, jest nieskończenie bardziej znaczące niż kryzys mijającego tygodnia.

Łatwo się pomylić. Nie chodzi o to, że religia jest ważniejsza niż polityka. Zamiast tego powinniśmy powiedzieć: to, co robi kościół, ma politycznie o wiele większą siłę niż cokolwiek, co robią politycy czy eksperci. 

Jakie są znaczące wiadomości polityczne? Oto kilka pozycji, które nie znalazły się na pierwszych stronach gazet. 

Setki milionów chrześcijan modliło się w ostatni weekend za królów i wszystkich, którzy posiadają władzę (1 Tymoteusza 2:2). 

Tysiące wierzących śpiewało, czytało, intonowało Psalmy wzywające Sędziego do osądzenia, złamania zębów i ramion ciemiężcom. 

Tysiące tysięcy łamało jeden bochenek chleba i piło wino z kielicha, i w ten sposób zostało ukształtowanych w ciało Chrystusa. 

Misjonarze głosili ewangelię. Wierzący świadczyli sąsiadom i nieznajomym. Chrześcijanie dawali nadzieję uzależnionym, prostytutkom, bezdomnym i sierotom. Pastorzy pocieszali chorych i umierających oraz napominali buntowników. Tysiące prześladowanych wierzących dzieliło cierpienie Chrystusa. 

Nie daj się rozproszyć. Świat należy do Króla Jezusa, który dzieli z nami - swoją Oblubienicą - swój tron. Rządzimy z Jezusem i to, co robimy ma wielkie znaczenie.

- Peter J. Leithart

środa, 2 lutego 2022

Społeczność rodzinna z Bogiem

CHRZEŚCIJAŃSKA RODZINA I EDUKACJA

Niniejsze opracowanie jest na temat rozwijania rodzinnej pobożności i zdrowego zwyczaju wspólnego czytania, modlitwy i śpiewu w gronie rodziny. Niektórzy nazywają to nabożeństwem rodzinnym. Dla mnie osobiście brzmi to zbyt górnolotnie, a innych może nieco odstraszyć. Nie chodzi bowiem o przygotowane od A do Z nabożeństwo z solidnym nauczaniem i przygotowanymi pieśniami. Mówimy raczej o wspólnym rodzinnym spotkaniu na słuchaniu Słowa Bożego, modlitwie, czasami śpiewie.

Pismo Święte naucza, że edukacja i wychowanie chrześcijańskie to proces, który powinien mieć miejsce poprzez całą dobę (5 Mj 6:4-7). Realizując to założenie, w naszej rodzinie staramy się pamiętać o trzech aspektach wychowania:

1. Modlitwa o siebie nawzajem.

2. Własny przykład.

3. Wspólny czas czytania Biblii z rodziną.

Gdy biblijny Laban dogonił Jakuba, zadał mu pytanie: „Dlaczego ukradłeś moich bogów?” (Rdz 31:30). W rzeczywistości to córka Labana, Rachela, ukradła jego bożki, być może po to, by zachować pamięć o swojej rodzinie po wyprowadzce ze swoim mężem Jakubem. Rachela dosłownie zabrała ze sobą jakiś element rodzinnej religii. W rzeczywistości każda rodzina ma i czci jakiegoś Boga. Młodzi ludzie mogą opuścić dom rodzinny z różnymi bogami w sercu: bogiem samorealizacji, bogiem tolerancji wobec zła, pieniędzy, rozrywki, pracy, technologii. Niektórzy zaś opuszczają rodzinny dom z Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba w sercu. W dużej mierze zależy to od tego, jak nasze rodziny czczą Boga w domu, na ile jest On obecny w ciągu dnia.

Jedną z form uczczenia Boga w rodzinie jest rodzinna społeczność. Co mam na myśli, mówiąc o rodzinnej społeczności? To oddzielony w ciągu dnia czas, który, podobnie jak w przypadku indywidualnego cichego czasu, nie musi być długi. To może być np. 15-20 minut w zależności od wieku dzieci. Skupiamy się w nim na czytaniu Słowa Bożego, modlitwie i ewentualnie śpiewie. Zanim powiem więcej o tym, jak może to wyglądać w praktyce, kilka słów o powodach i korzyściach płynących z tej praktyki.

POWODY I KORZYŚCI SPOŁECZNOŚCI RODZNNEJ

1. Nasz Bóg jest rodziną, społecznością. Jest Bogiem Trójjedynym. To podstawa relacji rodzinnych. Powinniśmy Go naśladować we wzajemnym służeniu sobie, wzajemnej dobroci, przebaczaniu i wspólnej radości w rodzinnym uwielbieniu. Potrzebujemy społeczności rodzinnej, bo Bóg jest społecznością. Powinniśmy odzwierciedlać to w naszych rodzinach.

2. Rodzinne uwielbienie przynosi chwałę Bogu. A przecież ostatecznie naszym celem jest Bóg, Jego chwała i cześć. Bóg jest godzien tego, aby nasze rodziny codziennie czciły go w naszych domach. Chociaż nie ma bezpośredniego nakazu dotyczącego nabożeństwa rodzinnego, to mamy biblijne przykłady tej praktyki.

W Księdze Rodzaju 22:7, kiedy Izaak zapytał swojego ojca Abrahama: „Gdzie jest baranek na całopalenie?”, wiedział, że czegoś brakuje w oddawaniu czci Bogu, ponieważ Abraham poprowadził Izaaka i resztę rodziny do oddawania czci Bogu już wcześniej.

Jozue składa deklarację: „A jeśliby się wam wydawało, że źle jest służyć Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć: czy bogom, którym służyli wasi ojcowie, gdy byli za Rzeką, czy też bogom amorejskim, w których ziemi teraz mieszkacie. Lecz ja i dom mój służyć będziemy Panu” (Joz 24:15). Wypowiedział te słowa w kontekście życia w otoczeniu obcych wierzeń i kultur. Wiedział, że jako głowa rodziny jest odpowiedzialny za prowadzenie w wierze swoich najbliższych.

Bóg spodziewał się, że Abraham „rozkaże swoim dzieciom i domowi po nim, aby przestrzegali drogi Pana” (Rdz 18:19).

Pomyślmy o przykładzie Korneliusza, „męża pobożnego, który boi się Boga z całym swoim domem” (Dz 10:1). Kiedy Piotr przybył do Cezarei, aby głosić Ewangelię, Korneliusz zebrał swoją rodzinę („Wszyscy jesteśmy obecni przed Bogiem”) i powiedział po co: „aby usłyszeć wszystko, co ci nakazał Bóg” (Dz 10:33).

3. Kolejnym powodem jest głoszenie Ewangelii domownikom. Bóg tak to ustanowił, że chrześcijańska rodzina jest jednym z najbardziej błogosławionych kontekstów prowadzenia dzieci do wiary, ale i wzajemnego umocnienia w wierze. Nie ma lepszego sposobu, aby każdego dnia głosić Ewangelię w życiu członków naszych rodzin. Trudy, przez które przechodzimy, a nawet nasze upadki sprawiają, że potrzebujemy codziennie wracać do chwalebnych prawd Ewangelii.

Uważam zaś za rzecz słuszną, dopóki jestem w tym ciele, pobudzać was przez przypominanie” (2P 1:13)

 „List ten, umiłowani, jest już drugim listem, który do was piszę, a w nich chcę przez przypominanie utrzymać w czujności prawe umysły wasze” (2P 3:1)

Rodzinny dom jest pierwszym miejscem, w którym nasze dzieci powinny usłyszeć przesłanie Ewangelii i słyszeć je regularnie. Nie oddzielamy kościoła od rodziny. Nie oddzielamy rodziny od Jezusa. Bóg powinien być tak oczywisty w naszych domach jak powietrze, którym w nim oddychamy.

Celem jest nie tylko wiara, przetrwanie, lecz umocnienie, dojrzałość w wierze. Owszem, można być zwykłym chrześcijaninem i być zbawionym. Ale chcemy być jak strzały w kołczanie, a nie patyki (Psalm 127:5). Chcemy być uczestnikami wyprawy, a nie obserwatorami wypraw innych. Tylko regularnie wzmacniana dojrzała wiara pozwoli nam przetrwać uderzenia życia i przeciwności. Tylko dom na fundamencie ostoi się pośród burz. Rodzinne uwielbienie jest najlepszym i najbardziej konsekwentnym sposobem przekazywania podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej naszym dzieciom. Korzystajmy z tej możliwości. Jeśli pytamy, jak mówić dzieciom o Ewangelii, by to nie było jakieś sztuczne i nienaturalne, miejmy regularny czas społeczności rodzinnej.

4. Rodzinne uwielbienie ma praktyczne korzyści: wzmacnia nasze wzajemne więzi, sprzyja miłości i harmonii w domu. Więzi szybko słabną, gdy z kimś widzimy się raz na kilka tygodni. Jednak nie będą szybko gasły, jeśli z kimś codziennie się modlimy.

Rodzinna społeczność to czas, kiedy możemy razem przechodzić przez problemy, z którymi się zmagamy w ciągu tygodnia. Nikt z nas nie powinien być pozostawiony sam, gdy przechodzi przez zmagania. Modlitwa jest jak tarcza ochronna, której dostarczają nam również inni, którzy modlą się o nas. Kiedy modlę się o moją żonę i dzieci – modlę się, by Duch Święty był ich tarczą przed pociskami złego, a Jezus umacniał ich w codziennych wyzwaniach.

Rodzinne uwielbienie powinno również wnosić pokój i radość w naszych domach.

5. Rodzinne nabożeństwo wpływa na zmiany na świecie. Gdy rodziny wspólnie się modlą, czytają Słowo Boże i śpiewają, zmieniamy siebie, rodzinę, ale i Bóg używa naszych modlitw, by zmieniać ludzi, kościoły, a nawet narody. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. Bóg używa naszych modlitw i chętnie na nie odpowiada.

6. Sprzyja rozwojowi intelektualnemu. Kiedy dzieci słuchają czytanej Biblii i krótkiego omówienia fragmentu, muszą pomyśleć o tym, co słyszą. Później łatwiej im będzie skupić się w kościele podczas czytań i kazania. Nie trzeba ich wypraszać z kazania na szkółkę w wieku 6-8 lat, bo już wiele rozumieją z tego co się mówi. Ma to również aspekt pedagogiczny: uczy dzieci, że są domownikami naszej wspólnoty, nie zaś gośćmi lub sympatykami. To kształtuje ich zdolności słuchania, identyfikuje z Bożą wspólnotą i uczy bojaźni Bożej. 

7. Rozwija w nas wdzięczność i wrażliwość na potrzeby innych. Modlimy się nie tylko o siebie nawzajem. Dzieci powinny być uczone, że powinniśmy się modlić o kościół, o starszych, pastora, o członków kościoła, o prześladowanych chrześcijan, o nasz kraj, o inne kościoły i chrześcijan spoza naszego miasta. Tu się uczymy widzenia więcej i szerzej niż nasze problemy.     

Rodzinna społeczność to czas wsparcia innych. Inni potrzebują naszych modlitw. To wspaniała okazja, by służyć innym, modląc się o nich.

8. Nie ma lepszego sposobu, aby nasze dzieci zobaczyły trwały, pozytywny, duchowy przykład swoich rodziców w prawdziwym życiu. Codziennie nasze dzieci widzą nas w różnych sytuacjach. Czasami widzą złe świadectwo. Ale niech nas zobaczą — niedoskonałych i grzesznych — powracających każdego dnia do Biblii i do centralnego miejsca: Chrystusa w naszym domu. Niech widzą osobę, która nie próbuje oddzielać Boga od codziennego dnia lub rodziny, lecz kogoś, kto regularnie przychodzi do Boga, pokornie uznaje swój grzech i potrzebę Zbawiciela. To również dobry czas wyznawania win, jeśli zgrzeszyliśmy przeciwko komuś z domowników w ciągu dnia.  

9. Osobami, które powinny dbać o wygospodarowanie czasu i prowadzenie takiej rodzinnej modlitwy, są w szczególności ojcowie (Ef 6:4), chociaż są w Biblii przykłady pobożnych mam, które dźwigały i tę odpowiedzialność. Biblia niewiele mówi o ojcu Tymoteusza poza tym, że był Grekiem i nie był chrześcijaninem. Ale mamy wspomniane, że Słowa Bożego i wiary uczyła go mama i babcia. „I ponieważ od dzieciństwa znasz Pisma święte, które cię mogą obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (2Tm 3:15).Przywodzę sobie na pamięć nieobłudną wiarę twoją, która była zadomowiona w babce twojej Loidzie i w matce twojej Eunice, a pewien jestem, że i w tobie żyje” (2Tm 1:5).

10. Rodzinne społeczności wśród członków kościoła przynoszą korzyść całej wspólnocie. Wówczas w niedzielę spotykają się ludzie, którzy wiedzą, co to znaczy wielbić Boga na co dzień. Nie robią w kościele czegoś, co nie jest częścią ich życia. Nie są obserwatorami i słuchaczami, lecz zaangażowanymi uczestnikami nabożeństwa.

To, co dzieje się na nabożeństwie, nie powinno być oderwane od tego, co robimy na co dzień. W niedzielę uwielbiamy Boga w większym gronie, ale nie robimy czegoś, czego dzieci nie znają. Rodzinna społeczność to świetna okazja, by wdrażać i uczyć dzieci odpowiedniego zachowania podczas nabożeństwa  i uczestnictwa w jego przebieg.  

Jeśli zauważymy u dzieci problem z odpowiednim zachowaniem w kościele, to zamiast pytać pastora: Czy macie tu szkółkę niedzielną, by ktoś zajął się moimi dziećmi? – zapytajmy samych siebie: Czy odpowiednio przygotowuję moje dzieci w domu do uczestnictwa w niedzielnym nabożeństwie?

11. Kolejny dobry powód to czyste sumienie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby wychowywać nasze dzieci w wierze, miłości, radości i bojaźni Pana. Bóg dał nam pewien czas z naszymi dziećmi, byśmy zrobili wszystko, co możemy, by pokazać im Jezusa, przekazać Ewangelię i wychować jako chrześcijan wierzących w prawdę Bożego Słowa. Wiadomo, z czasem będą podejmowały własne decyzje, ale módlmy się, aby Bóg je chronił, prowadził i trzymał przy sobie. I używał do tego tak niedoskonałego rodzica jak ja lub ty.

Moi rodzice byli dalecy od doskonałości, ale wspominam dobre rzeczy, które mi przekazali i zostaną ze mną do końca życia. Do dzisiaj jestem wdzięczny mojej mamie, że uczyła mnie modlitwy Ojcze nasz i Apostolskiego Credo, gdy byłem 5-6 letnim chłopcem. Zrozumienie ich treści przychodziło oczywiście z czasem, ale prawdy, że Bóg jest jeden w Trzech Osobach nauczyłem się bardzo wcześnie.

Módlmy się, by Bóg używał naszej silnej miłości wyrażanej czasami w koślawy sposób. On widzi nasze serca, serca naszych dzieci. Przyjdzie czas, kiedy dzieci opuszczą nasze domy. Postrzegajmy codzienność jako dar Boży, aby nieść Jego Słowo naszym dzieciom. Być może część z dobrych rzeczy zapamiętają i będą chciały wprowadzać w życie swoich rodzin.

12. Nasze dzieci, rodzice, rodzeństwo potrzebują nas i naszej modlitwy. Powinniśmy regularnie modlić się z dziećmi, a także o nasze dzieci. Wszyscy bierzemy udział w duchowej bitwie. Wraz z całym Ludem Bożym dzieci również opuściły Egipt i przechodziły te same trudy w drodze do ziemi obiecanej. Z naszymi dziećmi jest podobnie (1 Kor 10:1-11). Nie są przedstawicielami świata stacjonującymi w naszym obozie. Wraz z nami biorą udział w duchowych wyzwaniach i pokusach. Dlatego powinny być otoczone regularną modlitwą rodziców oraz kościoła, do którego należą. Pamiętajmy o tym, co Bóg mówi na ich temat. Nazywa je „moim potomstwem” (Mal 2:15), „świętymi”, „odkupionymi” (Ef  6, Kol 3). Módlmy się, aby dojrzewały w Chrystusie, o ich wiarę, miłość do Boga i bliźnich. Módlmy się o nie sami, ale również z nimi, by widziały, że wiara nie jest dodatkiem do ich życia, lecz powietrzem, którym żyją każdego dnia.

13. Cel jest praktyczny. W czytaniu Pisma Świętego nie chodzi o pakowanie głowy, ale o wypełnienie serca. Pismo Święte wielokrotnie przyrównuje Boże Słowo do jedzenia. Jezus mówi, że jest prawdziwą manną i że Jego słowa muszą być spożywane (J 6:63). Piotr mówi nam, że powinniśmy, jak noworodki, szczerze pragnąć mleka Słowa, abyśmy mogli wzrastać. „Jak nowonarodzone dzieci pragnijcie szczerego mleka słowa, abyście przez nie wzrastali” (1P 2:2).         Niech Słowo prowadzi nas do świętości i rozbudzenia pragnienia służenia Jezusowi, nie do pychy z powodu poznania lub odrobienia zadania domowego. Żyjemy w mrocznym pokoleniu. Żyjemy w czasach wielkiego zamieszania. Ale kiedy czytamy Pismo Święte, uczmy się mądrości, odróżniania prawdy od fałszu. „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119:105).

Niech Słowo Boże prowadzi nas do radości: „I wszyscy ludzie szli, aby jeść i pić, i wysyłać porcje, i radować się wielką radością, ponieważ zrozumieli słowa, które im powiedziano” (Neh. 8:12).

JAK TO WYGLĄDA W PRAKTYCE?

1. Czas rodzinnej społeczności nie musi być długi. Nie trzeba dogłębnej znajomości teologii ani licencjatów z biblistyki. W naszej rodzinie spędzamy razem codziennie wieczorem ok. 20 minut, jednak rodzice sami powinni ocenić jaki czas jest adekwatny do wieku i możliwości swoich dzieci.  Ważne, by być w tym wytrwałym i systematycznym.

2. Chodź, nie biegaj. Lepiej przeczytać dwa rozdziały dziennie przez miesiąc, niż 60 rozdziałów w jeden dzień. Lepiej czytać mniej, lecz regularnie, niż mieć szalony tydzień czytania po kilkanaście rozdziałów dziennie, po czym zrezygnować z wyczerpania. Pismo Święte to jedzenie, ale nie możemy jeść jak pyton, który połknie jakąś dużą zwierzynę, a następnie trawi ją przez wiele dni.         Jeśli czytamy tekst Biblii i nie rozumiemy go, nie przejmujmy się tym. Jeśli nas to trapi i nie daje spokoju, zapiszmy sobie pytanie i przyjdźmy z nim na nabożeństwo, by porozmawiać o tym z pastorem. Jeśli jesteśmy czytelnikami Biblii — znowu przejedziemy ten odcinek drogi za rok lub za parę miesięcy z większym poznaniem i doświadczeniem.      

Niektóre z naszych posiłków będą jak pyszny kotlet schabowy, a inne jak kukurydziane chrupki z mlekiem. Inne jak pomidorowa. Inne jak orzechy włoskie, inne jak paluszki słone, inne jak cytryna lub szpinak. Ale pamiętajmy, by żyć każdym Słowem, które pochodzi z ust Bożych. 

3. To nie musi być jakiś bardzo wymyślny czas. Czasami możemy skomentować czytany tekst, zadać pytanie członkom rodziny o ich przemyślenia, obserwacje. Możemy skorzystać z codziennych rozważań i głośno przeczytać rozważanie na dany dzień. Najważniejsza jest tu systematyczność.

Taki czas społeczności rodzinnej jest jak krople deszczu, które drążą skałę. Cornelius Van Til, wybitny apologeta chrześcijański, mówiąc o chrześcijańskiej edukacji w swoim domu napisał: „W naszym domu nie padały tropikalne deszcze. Zawsze jednak była podwyższona wilgotność. Cała atmosfera przepełniona była Słowem”.

4. U nas zwykle zaczynamy od czytania Bożego Słowa. Zwykle jest to ok. połowy do jednego rozdziału. Niekiedy krótko omawiam dany fragment, czasem zadaję krótkie pytania do tekstu, innym razem przechodzimy od razu do modlitwy (gdy widzę, że już wszyscy są zmęczeni). Gdy dzieci są małe (5-6 lat) można np. zapytać o to, jakie słowa zapamiętali z czytania, by uczyć ich skupienia i uważnego słuchania, nawet jeśli jeszcze nie wszystko rozumieją. Gdy są starsze (9-10 lat) można zapytać o główne postacie pojawiające się w czytaniu. Starsze dzieci można poprosić o czytanie tekstu Biblii. Gdy są nastolatkami można porozmawiać o kluczowych wersetach lub myśli zawartej w tekście, spróbować odpowiedzieć na trudne pytania, jeśli ktoś je ma.

Po czytaniu dzielimy się intencjami do modlitwy, kto chce może powiedzieć jak minął dzień, albo co przeczytał podczas cichego czasu, po czym kto chce modli się. Modlimy się o siebie nawzajem, o kościół, jego przywódców i wszystkich członków, prześladowanych chrześcijan, o nienarodzone dzieci, o bliskich, chorych, nasz kraj, pokój w miejscach konfliktów itd. To nie muszą być długie modlitwy. Modlitwę zwykle kończymy Ojcze nasz albo Credo Apostolskim, Nicejskim, bądź też modlitwą Chwała Ojcu.

Niekiedy razem śpiewamy, by pieśni, które pojawiają się w kościele nie były dla nas czymś nowym i nieznanym. Jeśli nie czujemy się na siłach, by prowadzić śpiew, można korzystać z YouTube lub Spotify. Jest tam sporo pieśni, które śpiewamy na nabożeństwach. Można porozmawiać z pastorem i postarać się nabyć śpiewnik kościelny do użycia domowego.

5. Do nauczania biblijnych prawd można użyć prostych katechizmów w formie pytań i odpowiedzi. Polecam tzw. Pierwszy Katechizm (1840), Heidelberski (dla starszych) i Mały Katechizm Westminsterski (1647). To bardzo pomocne narzędzia w systematycznym uczeniu dzieci podstawowych doktryn chrześcijańskiej wiary.

Skupiajmy się jednak nie tyle na metodach, ile na zasadach. Podałem kilka przykładowych pomysłów z życia naszej rodziny, ale chodzi tak naprawdę o jedną, główną zasadę: Chrystus nie jest dodatkiem w naszym domu. Nie jest gościem niedzielnym. Jest domownikiem i Panem naszego domu. Starajmy się to wyrażać jak możemy: w tym, czego uczymy, jak postępujemy, jak się komunikujemy w rodzinie, jak reagujemy na grzech, w modlitwie przed posiłkami, w tym, jak się do siebie zwracamy, w tym jak mówimy o innych, jak sobie wybaczamy, jak się zachęcamy itp. Niech nasze domy żyją Chrystusem na co dzień, nie zaś jedynie przy okazji świąt lub niedziel. Niech będą pełne duchowej woni, której źródłem jest radość w Nim.

6. Podobnie jak w przypadku cichego czasu miejmy plan, miejsce i czas. Plan czyli np. rozpiskę rodzinnego czytania Biblii lub czytanie ksiąg rozdział po rozdziale. Możecie np. czytać księgę, która akurat jest omawiana na kazaniach. To pozwoli jeszcze lepiej zapoznać się z danym fragmentem i jeszcze lepiej go zrozumieć. Wybierajmy takie księgi lub rozważania, które są odpowiednie dla rodziny pod względem trudności i długości. Uwzględniajmy np. wiek i czas skupienia się dzieci.

7. W naszej rodzinie ten wspólny czas zawsze mamy wieczorem między 20-21, ale są rodziny, które czytają i modlą się przy stole po posiłku (obiedzie lub kolacji). Ważne jest, by to było miejsce i czas, w którym wszyscy możecie się skupić wyłącznie na Bogu i wspólnocie wokół Niego. Nie chodzi o sytuację, w której dziecko je kolację lub ogląda bajkę, a my czytamy im Biblię. Chodzi o czas po kolacji i po bajce (lub przed), kiedy uczymy się razem słuchać i razem się modlimy.

8. Dążmy do regularności, a nie do perfekcji. Niektórzy popadają we frustrację, gdy te wzniosłe postanowienia i próby przyćmi rzeczywistość. Ale jak ktoś powiedział: „Uwielbienie rodzinne jest jak wielka przyjaźń. Ma swoje lepsze i gorsze dni, ale powstaje dzięki regularnej, znaczącej interakcji”. William Gouge zauważył, że „gwóźdź, który za jednym ciosem ledwo wchodzi, przy wielu ciosach zostaje wbity do samego końca”. Tak samo jest z powtarzaniem w rodzinnym uwielbieniu. Nie zachowujmy się jak sześcioletni chłopiec, który bardzo chce zagrać w drużynie koszykówki z 10-letnim bratem, narzekając: „Wczoraj i dzisiaj zjadłem dwie porcje, a on tylko jedną! Dlaczego jeszcze nie jestem wyższy od niego?”. Ale tak nie działa jedzenie. „Regularność” to jest słowo klucz.

PODSUMOWANIE

1. Nie znam przyszłości dzieci w naszym kościele, ale modlę się o każde z nich, by z domu wyniosło zamiłowanie do Słowa Bożego, pamięć o modlącej się mamie i tacie, pragnienie, by modlitwa i Słowo Boże były obecne w ich dorosłym życiu. Tam, gdzie Jezus jest czczony, tam mamy obietnicę, że będzie nam błogosławił, umacniał i pokrzepiał.

2. Dzieci, doceńcie pracę i wysiłki rodziców w prowadzeniu was do Boga i wychowaniu. Rodzice, dzieci potrzebują, abyście duchowo je wspierali i prowadzili ku dojrzałej wierze. Są poddawane wielkiej presji bezbożności. Potrzebujemy siebie nawzajem.

3. Istnieje więcej niż jeden właściwy sposób na rodzinne uwielbienie Boga. Każda rodzina musi znaleźć swój własny „rytm”. Jednak jedynym niepodlegającym negocjacjom elementem jest wspólne czytanie Słowa Bożego. Po prostu to róbcie! Jeśli będziemy czekać na odkrycie idealnej metody, idealnej porę dnia i idealne dzieci, nigdy nie zaczniemy! Nie komplikujmy sobie życia. Lepiej mieć proste, niedoskonałe krótkie społeczności rodzinne, niż w ogóle ich nie mieć.

4. Skupmy się na Biblii. Celem kultu rodzinnego jest formacja duchowa wynikająca z zakorzenienia w Słowie Bożym. To normalne, że jako rodzice możemy nie rozumieć wszystkiego, co przeczytamy. Dobrze jest wówczas powiedzieć swojej rodzinie np.: „Nie znam odpowiedzi na twoje pytanie, ale daj mi parę dni, bym ją znalazł”. To też świadectwo. Nie musimy znać wszystkich odpowiedzi, by zwracać się do Biblii.

Wszyscy potrzebujemy pomocy Ducha Świętego i pobożnych osób, w zrozumieniu. Dobrze, aby nasze dzieci widziały, że my też się uczymy. Szukajmy odpowiedzi u pastorów, dojrzałych chrześcijan, czytajmy dobre książki i komentarze biblijne. To będzie też dobrym świadectwem dla innych. Każdy z nas musi się uczyć. Kiedy ludzie dziwią się ilością książek w mojej bibliotece, odpowiadam, że przyczyna jest prosta: Wiele rzeczy nie wiem. Do wielu rzeczy jestem za głupi. Muszę więc się jeszcze wiele uczyć.

5. Amerykański generał John Paton powiedział, że jego ojciec miał na niego bardzo znaczący wpływ. W jaki sposób go wywarł? Poprzez rodzinne czytanie Biblii i modlitwę. Może i w dzień nie było ojca, gdyż pracował. Ale wieczorami modlił się z dziećmi i o dzieci. Bóg pobłogosławił rodzinne wielbienie prowadzone przez jego ojca. To jest przepis na dobre życie: pracuj, módl się i odpoczywaj. A wszystko w swoim czasie. Nie zaniedbuj żadnego z tych aspektów, włączając w to osobisty cichy czas z Bogiem, jak i społeczność rodzinną. Niech Bóg nas w tym wspomaga, błogosławi i daje wytrwałości.

--------

Jeśli masz pytania lub chciałbyś porozmawiać na temat społeczności rodzinnej w Twoim domu - napisz lub zadzwoń: bartosik7@gmail.com tel. 605 282 417