wtorek, 24 stycznia 2023

Otwarty list do luterańskiego biskupa Marcina Hintza

Szanowny Księże Biskupie,

Z zaciekawieniem przeczytałem wywiad, którego udzielił Ksiądz dla Katolickiej Agencji Informacyjnej (TUTAJ)Pojawiły się w nim m.in. wątki ekumeniczne, a także teologiczne i obyczajowe. 

Z przykrością przeczytałem o Księdza podejściu do akceptacji par homoseksualnych, a także do ordynacji pastorskiej kobiet. Nie chcę powiedzieć, że obie te kwestie są tej samej wagi. Niemniej, w Pańskich wypowiedziach łączy je wspólny mianownik. W obu sprawach odnosi się Ksiądz do słów Pana Jezusa lub apostoła Pawła, osłabiając ich wymowę rzekomo kulturowym kontekstem, którym były uwarunkowane. 

Na pytanie redaktora o to, czy Kościół luterański w Polsce niebawem zaakceptuje związki homoseksualne (podobnie jak zaakceptował ordynację kobiet), odpowiedział Ksiądz: "Tego nie wiem i nie jestem w stanie przewidzieć jak to się będzie rozwijać. Ma Pan rację, że w wielu krajach Kościoły ewangelickie błogosławią pary homoseksualne. Jest to proces stopniowego rozumienia, że nasza płciowość wcale nie jest taka jednorodna, ale że jest to rzeczywistość nadzwyczaj skomplikowana. Dotyczy to również osób transpłciowych, które rodzą się w ciele, którego nie akceptują". 

Dalej pada pytanie: "Ale czy akceptujecie nauczanie św. Pawła, który bardzo radykalnie potępiał związki homoseksualne? Taki przekaz wynika przecież z Objawienia". Ksiądz odpowiada: "Świętego Pawła rzecz jasna cenimy, ale pewne jego wypowiedzi traktujemy bardziej kontekstualnie. Jeśli byśmy traktowali go we wszystkim dosłownie, to nakazywalibyśmy kobietom nosić zakryte głowy".

Powyższe słowa są jasną i smutną deklaracją, że akceptacja związków homoseksualnych w Kościele luterańskim jest kwestią czasu. Nie odnosi się Ksiądz w żaden sposób do Bożego Słowa (robi to, całkiem celnie, Pański katolicki rozmówca). Mówi natomiast o "rozwoju", o "stopniowym rozumieniu", a także o "kontekstualnym traktowaniu" słów świętego Pawła na temat przeciwnego naturze grzechu współżycia homoseksualnego, o którym apostoł pisał w Liście do Rzymian 1:26-32, 1 Liście do Koryntian 6:9 czy też w 1 Liście do Tymoteusza 1:10.

Cieszy fakt, że świętego Pawła Ksiądz "ceni", lecz mówiąc o reformacyjnej (i biblijnej) duchowości, wskazałbym raczej na fakt, że słowa świętego Pawła domagają się więcej niż "docenienia". Domagają się wiary i posłuszeństwa. List do Rzymian nie jest muzealnym obiektem sprzed dwóch tysięcy, który powinniśmy "doceniać" niczym archeolodzy. Jest natchnionym, żywym i aktualnym Słowem Bożym.

Nikt z reformatorów Kościoła, na czele z Marcinem Lutrem i Janem Kalwinem nie traktował nauczania świętego Pawła na temat seksualnej etyki jako kontekstualnej i nieaktualnej dziś narracji, którą cenili. Jest to zupełnie nowy trend, który niestety przedostaje się do m.in. do historycznych Kościołów, a który jest jednoznacznym zaprzeczeniem słowom Pisma Świętego. 

Boży zakaz homoseksualnego współżycia wynika z porządku stworzenia, a nie kulturowego zrozumienia istoty aktu seksualnego. Małżeństwo mężczyzny i kobiety w nauczaniu Pana Jezusa oraz Księgi Rodzaju jest wpisane w akt stworzenia (Rdz 1-2; Mt 19:4-6) i stanowi Boży paradygmat dla najintymniejszych relacji między ludźmi. Jest ono obrazem miłosnej relacji Chrystusa z Kościołem (Ef 5:22-33). Dlatego nie tylko płeć, ale również ilość osób zaangażowanych w tę relację została nam objawiona przez Stwórcę (i została wpisana w naturalny porządek stworzenia). Odbierając słowa Pawła jako kulturowe, a więc lokalne i tymczasowe ograniczenie, zupełnie rozmija się Ksiądz z wymową jego słów o powszechnym grzechu ludzkości (m.in. niemoralności seksualnej), o biblijnym nauczaniu nt. etyki seksualnej, symbolicznym wymiarze płci oraz małżeństwa w Bożym planie. Idąc konsekwentnie tą interpretacyjną drogą, powinien Ksiądz za kulturową (a więc dziś niekoniecznie wymaganą dla chrześcijańskich par) uznać również samą instytucję małżeństwa, a także cudzołóstwo, poligamię, seksualną aktywność przedmałżeńską i inne grzechy, o których jasno naucza Słowo Boże.

Porównanie słów Pawła nt. grzechu niemoralności homoseksualnego współżycia do słów o nakrywaniu głów przez kobiety w trakcie modlitwy jest zupełnym rozminięciem się z kontekstem i wagą znaczeniową obu tych kwestii. 

Mam przyjaciół w Kościele luterańskim, dla których Pańskie słowa są jasną i wyrazistą deklaracją: Nie mamy przeszkód teologicznych w akceptacji par homoseksualnych. Pozostają przeszkody natury kulturowej, społecznej i emocjonalnej. Pozostaje więc wieloletnie przygotowywanie gruntu, tak jak to miało w przypadku procesu wprowadzenia ordynacji pastorskiej kobiet. Niestety nie ma to nic wspólnego ani z Biblią, ani z nauczaniem historycznego Kościoła, ani z teologią Marcina Lutra i historycznego protestantyzmu, ani z intelektualnym dziedzictwem reformacji. 

W części rozmowy poświęconej ordynacji kobiet pada wymiana:

- Czyli Ksiądz Biskup jest zdania, ze Kościół stopniowo powinien zgodzić się z tymi różnymi pomysłami, jakie wymyślił sobie dzisiejszy świat. I choć uważamy je za sprzeczne z Bożym planem, po prostu je zaakceptować? 

- Widzimy np. jak świat współczesny przeżywa podmiotowość kobiety. Pomogło nam to uświadomić, że niedopuszczenie kobiet do funkcji duchownych, które dotąd były zarezerwowane dla mężczyzn, jest formą wykluczenia i dyskryminacji. Nie znajdujemy żadnych elementów w nauczaniu Jezusa, wykluczających kobiety z grona nauczających. Były przecież prorokinie, była Maria Magdalena…

- Ale nie było kobiety w gronie apostołów…

- Ale taki był kontekst kulturowy tamtego czasu. Ale Jezusa stosunek do kobiet był zaiste rewolucyjny. Sądzę, że gdyby Pan Jezus żył dziś, to w gronie dwunastu apostołów byłoby sześć kobiet. 

- Bardzo ciekawa teza.

- Światowa Federacja Luterańska orzekła, że wśród członków różnych struktur Kościoła, w tym wśród duchownych powinno być nie mniej niż 40 % mężczyzn i nie mniej niż 40 % kobiet. Taki mamy u nas parytet. 

Przyznam, że słowami o wyborze sześciu kobiet do grona apostołów przez Pana Jezusa mocno mi Ksiądz zaimponował rozmiarami wyobraźni. Jednak wbrew Księdza intencjom, nie są one żadną nobilitacją kobiet. Są raczej poważnym oskarżeniem i zarzutem wobec samego Pana Jezusa. Wyrażają one bowiem przekonanie, że wybór dwunastu mężczyzn na apostołów był podyktowany dostosowaniem się Pana Jezusa do społecznych, kulturowych oczekiwań czasów, w których żył. A więc sam Pan w ten sposób utrwalał wykluczenie i dyskryminację kobiet. Zrobił to więc albo ze strachu przed zarzutami Żydów, albo z wyrachowania - postępowania wbrew własnemu przekonaniu, że w zasadzie Ojciec w niebie nie ma przeciwwskazań jeśli chodzi o kobiety wśród Dwunastu, ale Syn dopasuje się raczej do dyskryminujących postaw niż do woli Ojca. Obie opcje niosą druzgoczące konsekwencje. 

Wybór dwunastu apostołów w służbie Pana Jezusa ma wymiar teologiczny i symboliczny. Ani liczba, ani płeć nie są tu podyktowane kulturowymi ograniczeniami. Pan Jezus powołuje dwunastu apostołów, którzy zapoczątkują społeczność Nowego Izraela (Kościoła). Pan Jezus tworzy więc lud Boży Nowego Przymierza, nawiązując do dwunastu plemion (synów) Izraela. Pan Jezus nie tylko więc odwoływał się do Bożego Słowa, lecz w swojej służbie bardzo często szedł pod prąd względem kulturowych oczekiwań. Rozmawiał z Samarytanką przy studni, odwiedzał domy pogan i jadał z nimi, nie przestrzegał żydowskich zwyczajów (wybiegających poza Pismo) jak np. uzdrawianie i zrywanie kłosów (przez Jego uczniów) w szabat itd. Jak wiemy pierwszymi świadkami zmartwychwstałego Chrystusa były kobiety. Nic w Ewangeliach nie wskazuje na Księdza kontrowersyjną tezę, że Pan Jezus dostosowywał się do kulturowych oczekiwań wykluczających kobiety. Wręcz przeciwnie. Dlatego twierdzenie, że Pan Jezus nie powołał kobiet, ponieważ dopasował się do kultury, która nie traktowała je właściwie jest nie tylko poważnym zarzutem wobec naszego Pana, lecz niezrozumieniem symbolicznego i teologicznego znaczenia urzędu apostoła oraz pastora. 

Owszem, w gronie uczniów Jezusa były kobiety, np. wskazana przez Księdza Maria Magdalena oraz wiele innych. Pan Jezus miał o wiele więcej uczniów niż Dwunastu. Dlatego nie ma żadnych przeszkód, by kobiety prowadziły misje, były odpowiedzialne za różne służby Kościoła itd. W Biblii mamy kobiety, które były sędzinami, prorokiniami, królowymi, misjonarkami, lecz nie mamy ani jednego przykładu kobiety, która była Bożą kapłanką w Starym Testamencie lub starszą zboru/pastorką w Nowym Testamencie. Kobiety-kapłanki były domeną starożytnych pogańskich religii i kultów. Pragnąc kulturowego dopasowania Pan Jezus i apostołowie mogliby bez problemu w tych miejscach powołać na urząd apostoła lub pastora kobiety (np. w Grecji). Jednak nie uczynili tego, ponieważ ich postawa, nauczanie nie wynikały z kulturowego dopasowania. Przeciwnie. Bardzo często wskazywali na kulturową bezbożność i utrwalanie ludzkich nauk, które Żydzi stawiali ponad Boże Słowo. 

Nie mogę się więc zgodzić z Księdza zrozumieniem powyższych kwestii, a także, że Boże powołanie do służby pastora jest kwestią parytetów ustalonych przez ludzi, dopasowania do kultury, która pod wieloma względami sprzeciwia się wobec Bożego planu dla ludzkiej płciowości. Z ubolewaniem spoglądam na przeciwne Bożemu Słowu dążenia w Kościele, które w imię dopasowania się do trendów współczesności oraz pustej naukowości (która jest mądrością tego świata) znoszą jasne stwierdzenia Bożego Słowa. Idąc konsekwentnie tą drogą, wkrótce nie zostanie w owych nurtach nic, do czego będzie można się odnieść jako do ponadczasowego, uniwersalnego autorytetu Bożego Słowa. Zostanie ludzka mądrość, która dla Boga jest głupstwem. Zostaną ludzkie spekulacje, którymi ślepi będą karmić ślepych. Pan Jezus powiedział o nauczycielach w Izraelu: "Chytrze uchylacie przykazanie Boże, aby naukę swoją zachować (Ewangelia Marka 7:9).

Kończąc, zapewniam o mojej modlitwie o Księdza służbę oraz Kościół, a także życzę posługi wiernej Słowu Bożemu, którym jest Pismo Święte.

Z poważaniem, pastor Paweł Bartosik, Ewangeliczny Kościół Reformowany w Gdańsku

foto: YT print screen / Kluby "Tygodnika Powszechnego"